Mój mały sąsiad.
Przed domem zaczepił mnie ojciec Pawełka.
- Dobry wieczór – przywitał się. - Nie widziała pani po drodze mojego syna? – zapytał ze smutkiem w głosie. – Nie ma go od obiadu, szukamy go już siedem godzin.
- Niestety, nie spotkałam go, bardzo mi przykro.
- Powiadomiliśmy już milicję, niedługo zaczną szukać, przecież to dziecko – powiedział jeszcze i poszedł dalej szukać synka.
Jak tylko zrobiło się trochę cieplej, Pawełek wymykał się z domu. Szukał rówieśników, a kiedy nikogo nie spotkał „zwiedzał” pobliską okolicę. Teraz każdy myślał o basenie przeciwpożarowym, który zawsze był wypełniony wodą, gdyż nieopodal stały drewniane baraki, w których mieszkali jeszcze ostatni mieszkańcy. Znajdował się na sąsiedniej, równoległej ulicy. Głośno nikt o nim nie wspomniał, jednak niejedna szukająca chłopca osoba, wpatrywała się w zaszlamioną, burą wodę.
Nienawidziłam tego basenu, gdyż sama topiłam się w nim, kiedy miałam sześć lat. Byłam wtedy pod opieką starszej kuzynki i dzieci z sąsiedztwa.
Następnego dnia, po powrocie ze szkoły, już w drzwiach domu usłyszałam od domowników smutną wiadomość – Pawełka znaleziono w basenie… Ponoć jedna z przesiadujących przed barakiem staruszek powiedziała, że słyszała poprzedniego dnia jakieś krzyki, dochodzące z basenu, nawet zdziwiła się, że o takiej porze roku ktoś się kąpie…
Nie przyszło jej do głowy, że tam nigdy, nikt się nie kąpał i, że naprawdę było zimno. Nie zareagowała, uśpiona jak chochoł Wyspiańskiego.
Po tej tragedii rodzice Pawełka rozstali się.
Godność dziecka można deptać nie tylko wykorzystując je seksualnie, bijąc, znęcając się psychicznie, ale także realizowanie swoich niespełnionych marzeń poprzez własne dzieci.