miłość
jestem marionetką Twoich bujnych fantazji, skazana na Twoje zachcianki,
te przyjemne i te bardziej brutalne. Mówisz podnieś rękę ja ją
podnoszę, mówisz powiedz kocham - kocham, mówisz rozchyl uda, rozchylam
je mechanicznie, bez uczuć, bez słowa i zastanowienia, po prostu jestem
cała Twoja do dyspozycji zawsze i wszędzie. Ty obrałeś mi drogę którą
ślepo podążam bez wyższych celów, bez trudnych słów. Sama w sobie dla
Ciebie od Ciebie, odkryłeś mnie w sobie, kreujesz na ideał z ludzkimi
wadami, tak by oni nie widzieli że już we mnie nie ma ludzkości.
Zabiłeś we mnie uczucia i narzuciłeś swoje wyimagowane wartości, które
notabene ukradłeś z mojego pierwotnego bytu doskonałości.
Bunt.
Mówisz że mam dziwną manie wywyższania swojej osoby a jednocześnie
poniżanie jej, tak zwany zakompleksiony narcyzm, który bardzo długo
hodowałam w sobie. a teraz stop mówię. teraz to moje zimne spojrzenie,
moja znieczulica i ignorancji spowodują u Ciebie niewyobrażalnie trudne
do zniesienia cierpienia. Tylko czy starczy sił mojej naturze by
przezwyciężyć Twoje słowo swoją spazmatyczną gadaniną, tą od której
boli Cię macica.
Czas na zmiany, gruntowne.
zmiana wyglądu i świeżości pomieszczenie już nastąpiły. Teraz czeka
mnie zmiana stanu częstotliwości uczuć i osób które mnie otaczają.
może zaoferujesz mi rozrywkę pt. "szczęście" . Takie prawdziwe, a nie kiczowate i do granic infantylne jak to zazwyczaj bywało.
bo lubię Cię kochać.