Miłość "z nudów"
A jednak wróciły. Ze zwielokrotnioną siłą uderzyły w okna. Teraz już nie kwiliły. Teraz wyły.
Bała się. Bo cóż innego jej pozostało?
Płakała. Bezpieczny brzeg odsunął się tak daleko. Jeszcze nie straciła go całkiem z oczu. Ale jakiż wysiłek trzeba włożyć, aby tam dotrzeć? Gdzieś w głębi duszy czuła, że właśnie ten wysiłek przeraża ją najbardziej.
Odrzuciła ster. Wiedziała przecież dokąd zmierza. Po co ma się trudzić. Fakt będzie bardziej bolała, ale… ale przynajmniej będzie co wspominać. Oczywiście nigdy nie wypowiedziała tych słów. Ale była już na takim etapie, że była ich świadoma.
Zakończenie
Tak jak przewidywano. Tak jak ona sama przewidywała. Skończyło się. Banalnie. Chociaż – jej świat rozpadł się, roztrzaskał na miliony kawałków. Znowu. Znała przecież ten schemat. Już na początku wiedziała. Ale przecież lepiej robić wyrzuty nadziei…
Było źle. Jak zwykle. Nie. Gorzej.
Kilka dni zabawy. Kilkanaście tygodni sprzątania.
Czy było warto? – To pytanie zabiła już dawno.