Miłość... trudna sprawa. Część 3
Następnego dnia była środa. Środek tygodnia. Kamila nie zbyt bardzo lubiła ten dzień. Ze złością wyszła z łóżka i podreptała do łazienki. W lustrze ujrzała całkiem ładną dziewczynę. Ona sama nie uważała się za brzydką. Miała tylko uwagi co do szczegółów. Najbardziej denerwowały ja piegi. Zadowolona była jednak z włosów. Przeczesała je szczotką i podreptała do kuchni. Tam czekała na nią już mama. Taty nie miała. Opuścił je od razu, kiedy usłyszał, że Sylwia (mama Kamili) jest w ciąży. Dziewczynce to nie przeszkadzało, kochała mamę i nie zamieniłaby jej na żadnego ojca. - Cześć mamo- rzuciła na przywitanie. - Cześć. Robię tosty, chcesz?- spytała mama. Kamila zastanowiła się chwilę, lecz w końcu uznała, że tosty mogą być. Mama podała jej talerz z chrupkimi grzankami. Dziewczynka zaczęła jeść, lecz jadła wolno. O wiele wolniej niż zazwyczaj. Jej mama to zauważyła. - Coś się sto?- spytała. Kamila nie chciała wspominać o Kubie. Nie chciała o niczym rozmawiać. Pokręciła tylko głową i wyszła z mieszkania. Szybkim krokiem zeszła po schodach klatki schodowej i zatrzymała się przy drzwiach, by szarpnąć je jak najmocniej. - Kiedy oni w końcu to naprawią?- narzekała. Z plecakiem na plecach szła powoli i bez ochoczo. Myślała nawet o zerwaniu się z lekcji na cały dzień, ale ta myśl tylko przeszła jej przez głowę i od razu z niej zrezygnowała. Na dworze było bardzo ciepło. No cóż, lato ma swoje uroki. Kamila spojrzała na zegarek. - 7:59!- powiedziała głośno. Zaczęła biec z nadzieją, że dzwonek zaczeka na nią i pani z matmy się nad nią zmiłuje. Dobiegła do szkoły. Szybko zmieniła buty i popędziła na górę do sali 205. Nikogo przed salą nie było, więc domyśliła się, że niedawno był dzwonek. Nieśmiało zapukała do drzwi i otworzyła je powoli. W klasie panował hałas. Dzieciaki jeszcze nie zdążyły się uspokoić po przerwie i po rozmowach. Wypakowywali się i rzucali papierkami po sali. Kamila była trochę spokojniejsza. Miała pewność, że pani jej nie zauważy, a poza tym spóźniła się chyba o pięć sekund. Podreptała na swoje miejsce. - Kamila Pruszyńska, spóźnienie- powiedziała matematyczka. - Ale proszę pani, to tylko kilka sekund... - Po dzwonku, to po dzwonku!- oznajmiła nauczycielka i wyskrobała długopisem coś w dzienniku. Kamila z rezygnacją usiadła na swoim miejscu i wyciągnęła potrzebne książki. Pod stołem przyszła do niej karteczka od Marcina. ''Dzisiaj po szkole na boisku- MARCIN''. Dziewczyna pokazała do niego kciuk do góry i schowała karteczkę do kieszeni. Była ciekawa o co Marcinowi chodziło, lecz nie spodziewała się tego co miało się zdarzyć. Przez całą lekcje pani pytała prawie tylko ją, czego efektem końcowym była dwója i nagana od matematyczki. Nie przejęła się tym specjalnie i nie bała się reakcji mamy. Wiedziała, że matma nie jest jej mocną stroną i wiedziała, że poprawi ta dwójkę. Po szkole udała się na boisko. Kilkoro chłopców grało tam w piłkę nożną, więc w wyczekiwaniu na Marcina przypatrywała się im. Po dwóch minutach przyszedł Marcin. - No hej- przywitał się. - Cześć...- powiedziała. Chłopak rozejrzał się po okolicy. Kiedy zobaczył chłopców grających w piłkę nożną, skrzywił się. - Chodź- powiedział i wziął Kamilę za rękę. Pociągnął ją dwadzieścia kroków dalej. Kamila była trochę podirytowana, ale była też ciekawa co tez on chce jej powiedzieć. - Kamila...- zaczął i przybliżył się do niej. Stał tak blisko, że dziewczyna była już trochę zdenerwowana. - Tak?- spytała robiąc mały krok do tyłu, żeby nie być w tak niekomfortowej pozie. - Ja...- wziął ją za rękę- bardzo mi się podobasz. Będziesz ze mną?- te słowa zdziwiły Kamilę. Nie spodziewała się tego. Nie wiedziała czy ma powiedzieć TAK, czy NIE. Bardzo go lubiła, ale czy kochała? Marcin widział jej poddenerwowanie i zrobił coś, czego Kamila nie przewidziała. Objął ją i pocałował. Dziewczyna w pierwszej chwili chciała się wyrwać, ale potem uznała, że jest jej przyjemnie. - Tak- powiedziała po pocałunku. Byłą już o wiele bardziej pewna, że Marcin jest dla niej prze