Mikołaj z kosą
dawał więcej pytań. Droga na drugą stronę przebiegła im w ciszy. Do świadomości mężczyzny chyba wreszcie dotarł fakt, że opuszcza świat, po którym dotychczas stąpał, a i Mikołaj nie chciał być zbyt nachalny. Jego żart, jakoby nieboszczyk nie musiał się martwić, bo w Niebie ponoć nie ma fistaszków, nie wywołał oczekiwanej przez niego salwy śmiechu. Więcej prób rozluźnienia atmosfery nie podejmował.
W drodze powrotnej coś zawibrowało w kieszeni jego płaszcza. Odruchowo sięgnął do niej i wyciągnął kartkę. Kolejny adres i nazwisko klienta.
- Nie! Tak się bawić nie będziemy! - Stwierdził, a w głowie zaświtał mu pewien pomysł.
***
- Kto tam? - Śmierć spojrzała przez judasza i ujrzała lśniące ostrze kosy.
- Śmierć! - Zadrwił Święty Mikołaj.
- Odejdź! Mam jeszcze parę chwil dla siebie.
- Wpuść mnie, zadam parę pytań i znikam. - Mikołaj nie odpuszczał. - Nie zajmę tobie dużo czasu.
- Pięć minut! Masz pięć minut! - Kostucha wpuściła Świętego.
Mikołaj wszedł do środka. Wystrój wnętrza nie zaskoczył go zbytnio. Wieszak zbudowany ze szkieletu ludzkiego, taboret z psiego, a stół z bawolego. Niezbyt to urozmaicone, ale przyznać trzeba, że wszystkie elementy wzajemnie się uzupelniały, tworząc całkiem udaną całość.
- Zbieraj się. Ruszamy w drogę. - Powiedział Mikołaj, nie owijając w bawełnę.
- Dokąd? - Zdziwiła się Śmierć.
- Jak to dokąd? Na tamten świat!
- Ale, ale jak? - W tonie Kostuchy słychać było wyraźny i nieskrywany strach.
- Normalnie. Ja jestem Śmiercią i przyszedłem po ciebie! - Stwierdził triumfalnie Święty.
- Nie... Nie możesz! Nie dostałeś na mnie kartki. Nie masz mnie na liście! To wbrew zasadom! - Język Kostuchy plątał się coraz bardziej z przerażenia.
- Ja jestem tu panem i ja tu decyduję, kto przechodzi na tamtą stronę. Oddałaś mi kosę - oddałaś mi władzę. Sama tego chciałaś, nie pamiętasz?!
- Nie taka była umowa. Miałeś mnie wyręczyć. Jeden dzień, jeden dzień tylko!
- Tak i wykonuję to, co należy do moich obowiązków. - Mikołaj chwycił Śmierć za rękę, a dotyk jego był tak zimny, że nawet Kostucha, przyzwyczajona przecież do chłodu, cofnęła się o dwa kroki.
- Nie możesz, błagam... Oni... Oni tam wszyscy na mnie czekają. Będą się mścić!
- Wszystko będzie dobrze. Nie masz się czym martwić - Powiedział z satysfakcją Święty i uśmiercił Śmierć.
W te święta Mikołaj trafił do wszystkich ludzi. Podarował im nieśmiertelność.