Miasto złe

Autor: LKZelewski
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Odebranie mu Esencji, to była czysta rozkosz.

To było lepsze, niż najgorsze tortury, jakie mogłem mu zadać. Nic nie mogło się z tym równać. Nigdy nie doświadczyłem czegoś takiego. Dobra, nieprawda. Doświadczyłem, poczułem…

Poczułem głód.

Poczułem potrzebę, konieczność.

Ogólna sytuacja w mieście była winą wszystkich, więc nienawidziłem wszystkich. Ogólna sytuacja doprowadziła do tego, co stało się z moją córką.

Nie mogłem inaczej. Coraz częściej ruszałem w mrok w poszukiwaniu Esencji.

Wyszukiwałem, wybierałem, obserwowałem i w końcu doprowadzałem do rozpaczy. Zabić tak zwyczajnie było mi łatwo na tym etapie. Ja odbierałem Esencję, odbierałem wszystko. Wszystkim.

Nagle doznałem kolejnego olśnienia: najbardziej winni byli policjanci. Nic nie robili, nikomu nie pomagali. Często szkodzili. Doigrali się.

Nie łudziłem się, że pozostanę nieuchwytny na zawsze. To by było dziwne, nawet w całej tej niesamowitej sytuacji. Nie martwiłem się tym, tylko czekałem.

W końcu stało się. Cała masa policji nawiedziła mnie w moim gnieździe. Wyłamali drzwi, poprzewracali meble, jakby nie mogli zapukać. Albo lepiej – ja mógłbym ich odwiedzić.

Ta myśl powoduje, że się uśmiecham, szeroko, jak już dawno się nie uśmiechałem.

 

M. D’EVIL. Wielu policjantów bardzo ciężko zniosło sprawę Pożeracza Dusz. Do licha, jeden popełnił przecież samobójstwo.

Marian był jednym z nich. Zastanawiał się, jaki jest sens ich pracy w tym zepsutym do szpiku mieście, dla którego nie było już chyba ratunku. Po co więc to wszystko? Dla pieniędzy? Bzdura. Policjant może zarobić tylko na łapówkach. Dla jakichś wzniosłych idei? Prokurator ściga gliniarzy, bo niby nadużywają przemocy. A jak inaczej walczyć z przestępcami? „Panie bandyto-recydywisto, proszę odłożyć tą maczetę i być już uczciwym obywatelem. Dziękuję.”

Marian d’Evil popatrzył na sufit. Nie znalazł tam odpowiedzi na żadne wątpliwości. W związku z tym zajrzał do flaszki. Tam też nie było odpowiedzi, ale wątpliwości stały się nagle takie rozwodnione, a Pożeracz Dusz – mniej wszechobecny. Mniej groźny. Mniej okrutny. Mniej przerażający. Bzdura!

Jeśli jest mniej wszechobecny, pomyślał d’Evil, to czemu znowu o nim myślę? Kolejny kieliszek, a wódka jakby za słaba i za ciepła. Ciężkie czasy.

 

POŻERACZ DUSZ. Wyrwali mnie z mojego świata.

Zamknęli mnie za kratami. Chcieli odseparować mnie od społeczeństwa. Społeczeństwa, które odebrało mi córkę!

Po raz kolejny mieszkańcy tego miasta ustawili się przeciwko mnie. Założyli, że można mnie powstrzymać. To był moment, kiedy popełnili kolejny błąd.

Zamknęli mnie w miejscu, gdzie miałem dostęp do wielkiej ilości ludzkich jednostek, które miały stać się dla mnie źródłem Esencji. Znowu uśmiechnąłem się szeroko.

I uśmiecham się tak do tej pory. Posilę się Esencją, a potem? Kto wie? Może wyjdę sobie na przepustkę do tego złego miasta?

 

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
LKZelewski
Użytkownik - LKZelewski

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2020-07-13 21:42:22