MELODIA cz.5 - ostatnia
Wtedy jej palce tak dziwnie się wykrzywiły…
Pchnąłem ją chwilę wcześniej. Upadła. Złapałem coś w zasięgu wzroku. Jakąś doniczkę z ciemnego okna. Ziemia wysypała się gdy uderzyłem po raz pierwszy w jej długie palce.
Doniczka pękła, gdy uderzyłem w druga dłoń, łamiąc drobne kości.
Pośród piękna nocy, blasku świateł latarni i cichych plusków wody wymierzyłem ciosy i zadałem ból.
Nie zabiłem jej.
Zniszczyłem jej muzykę.
Ona…Wciąż tam jest. Ale nie może grać.
Podobno niektórzy Wenecjanie wciąż za nią tęsknią.
- Przyjedziesz? – zapytała z cichą nadzieją, że tym razem wreszcie ulegnę jej prośbie.
Nigdy już nie będę uciekał od moich koszmarów.
- Przyjadę – odparłem spokojnie.
Koniec