MARIPOSA
ę i zobaczył jej twarz z oczami wpatrującymi się w niego z absolutnym spokojem. Spojrzał znów w dół, ale odnalazł tylko grudkę popiołu. Poderwał się z krzykiem. - Z prochu powstałeś i w proch... – usłyszał jeszcze głos dobiegający gdzieś spod sufitu. Po chwili wszystko zniknęło. Został sam wśród absolutnych ciemności. Skulił się w sobie, objął rękami kolana. Jego przerażenie zmieniło się w paraliż zmysłów. Nie mógł się poruszyć, nie słyszał niczego. Postanowił czekać. W miasteczku uspokoiło się. Został uznany za bohatera. Dzieci przestały umierać, a kobiety znów zaczęły rodzić. Tylko niektórym mężczyznom od czasu do czasu śnił się nagi człowiek ze skrzydłami motyla.