Malowana lala
- Tylko do matki? - zakpiła.
- Nie. Ona miała proste włosy. Ty masz kręcone.
Kiedy milczała, dodał.
- Zupełnie, jak twoja babka.
- Do której przyjechałam.
- Ona nie żyje.
- Tak, już wiem.
- Chyba... Chyba nie będziemy tak stać. Wejdziesz?
Mirka wahała się przez chwilę. Mężczyzna wskazał wysłużone krzesła z wikliny stojące na ganku.
- Możemy usiąść tutaj. Nie musisz wchodzić do domu. Ja...mieszkam sam i nie zawsze sprzątam. - przyznał z rozbrajającą szczerością. Kiedy zajęła miejsce na fotelu, kudłaty pies położył łeb na jej kolanie i zażądał pieszczot. Mężczyzna wszedł na chwilę do domu, by po chwili wrócić z dwiema szklankami zimnego napoju. Gdy usiadł naprzeciw Mirki, pies zmienił obiekt zainteresowania.
- Czujesz gniew? - zapytał. Pokręciła głową.
- Nigdy o tobie nie myślałam. Mama nie wspominała o tobie. Przypadkowo znalazłam list, jaki Rozalia Młyńska napisała do niej przed wieloma laty.
- Napisała do twojej matki?
- Domyślam się, że nie wiedziałeś? Zaprosiła ją do Malowniczego, by wspólnie przeczekały twoje humory. - ironizowała.
- Byłem głupi i uparty.
- Tak, o tym też wspominała.
- Moja matka nie wiedziała, co poróżniło mnie z Agnieszką. Upierała się, że powinienem zaopiekować się nią i dzieckiem.
- A nie powinieneś?
- Powinienem. Ale podczas jednej z kłótni twoja mama rzuciła mi w twarz, że nie jesteś moim dzieckiem. I tyle mnie widziała. - pocierał twarz szorstką, opaloną dłonią.
- Dlaczego to zrobiła? - Mirka czuła się zdezorientowana.
- Byliśmy młodzi i impulsywni. Mnie cieszyło zainteresowanie innych kobiet, Agnieszkę to denerwowało. Chciała mnie zranić, a ja uniosłem się dumą.
- Dlaczego nigdy nie szukałeś z nami kontaktu? Nie zależało ci na własnej córce? - Mirka poczuła, że po policzkach spływają jej łzy.
- Szczerze mówiąc, szukałem. Zjawiłem się pod kościołem, kiedy szłaś do pierwszej komunii. Ale u twojego boku był inny ojciec.