ludzie na cmentarzu
Starzy ludzie na cmentarzu
- Na pewno nie? – Spytał i spojrzał na nią badawczo. - Chyba coś pokręciłem. – Powiedział po chwili.
Drzewa zaszumiały targane wiatrem, liście przebiegły po nagrobkach. Jego ręce drżały, opierając się pomarszczone jedna na drugiej na rękojeści laski. Spojrzał w jej głęboko osadzone, czarne oczy, jeszcze raz prześledził jej twarz, która mimo upływu czasu nadal miała ostre, mocno ciosane rysy.
- To chyba przez te włosy. – Jego głos był chropowaty, ale przyjemny. – To na pewno nie ty?
Uśmiechnęła się, zrobiła dwa małe kroki w stronę ławeczki i usiadła.
- To ja – powiedziała i zaśmiała się świszcząco jak wiatr.
Usiadł obok niej, zastygli tak patrząc, jak jesień tańczy wokół czyjegoś grobu. Klucz czarnych ptaków przeleciał pomiędzy złocisto-czerwonymi koronami drzew, a dumnymi brzuchami szarych cumulusów.
- Ona też miała takie włosy. – Powiedział w końcu. – Takie jak pani. Długie i mocne. Ale to było dawno. Bardzo dawno temu, kiedy jeszcze oboje byliśmy młodzi.
Wciąż patrzyli przed siebie smakując wiatr, który smagał ich czasem, a czasem głaskał przyjemnie.
- Wie pani jak to bywa. Spotka się kogoś podobnego, kto ma w sobie jakiś szczegół, jak ta inna osoba i już jest się pewnym, że to ta osoba. – Spojrzał na nią. – Na pewno nie ma pani na imię Marta?
- Przykro mi, ale nie.
Pokiwał głową i znów zapatrzył się przed siebie. Nabrał dużo powietrza w płuca, czekał, aż orzeźwiający chłód wypełni je całe.
- Znałem taką dziewczynę, dawno temu. Jeszcze jak oboje byliśmy młodzi. Spotykaliśmy się czasem, dziś ktoś powiedziałby, że ze sobą chodziliśmy – zaśmiał się. – Wielu rzeczy już nie pamiętam, zawsze zresztą miałem słabą pamięć, ale to pamiętam doskonale. Wie pani, czasem spotyka się kogoś, kogo nosi się później w sercu całe życie. Nawet, jeśli się go nie widzi latami. Taki ktoś potrafi zostawić ślad. – Spojrzał na nią badawczo. – Znała pani kogoś takiego?
- Tak, też kogoś takiego znałam. Też dawno temu, ale teraz już nie znam. – Spojrzała mu w oczy. – Czasami trzeba pamiętać, a czasami trzeba umieć zapomnieć.
Zaśmiał się zamyślony podnosząc przy tym ramiona to w górę, to w dół.
- Ja właśnie nie umiałem zapomnieć. Błędy życia to zazwyczaj błędy młodości. Wiele utraciłem przez to, że nie umiałem zapomnieć.
- To musiała być wyjątkowa kobieta.
Chmury przybrały ciemniejszy odcień, w miejscu, w którym schowało się słońce, błyszczały jak diamenty.
- Była. Ech, była i to jak. A jaki miała charakter! Była twarda jak skała, jeśli raz coś powiedziała, to już tak musiało być. Nie dała sobie w kaszę dmuchać. Wie pani, nie jest łatwo zbliżyć się do kogoś takiego, a mi się udało. Ech, ta młodzieńcza miłość, później człowiek już nie potrafi tak kochać. Kochałem ją na zabój, wszystko bym dla niej zrobił. Później myślałem, że to właśnie dlatego nic nie wyszło. – Stuknął parę razy laską w ziemię. – Tak to już zawsze było z tymi kobietami. Nie wolno ich słuchać! Nie wolno ich słuchać, bo one tego właśnie chcą, żeby się ich nie słuchać!
Wziął głęboki wdech, żeby się opanować.
- Ale to było dawno temu… - Zamyślił się. – Teraz jest inaczej. Nie myślę już, co by było, gdyby wszystko ułożyło się inaczej. Wie pani, inaczej być nie mogło, jakby się głębiej zastanowić, to wszystko ma swoje wytłumaczenie. Może nie zawsze je pojmujemy, ale ono jest. A skoro jest, to nie mogło być inaczej.
- Zawsze może być inaczej. – Powiedziała spokojnie. – Też kiedyś taka byłam. Twarda jak skała, nikogo do siebie nie dopuszczałam. Jak coś powiedziałam, to musiało tak być i tyle. I też nie lubiłam, jak się mężczyzna zbyt słuchał.
- Tak jest. Tak właśnie jest.
Patrzył na nią dłuższą chwilę mrużąc oczy, trochę, żeby lepiej widzieć, a trochę przez wiatr wdzierający się siłą do ust i oczodołów
- Na pewno nie