Love in the saddle 8
Wyminęła mnie, patrzyłem jak odchodzi i widziałem , że w jej kierunku zmierza dwóch studentów, z którymi widziałem ją na samym początku przyjęcia. – Rozmawiają o czymś, a potem kierują się w stronę parkingu. Pewnie jadą do akademika.- Patrzyłem za nimi do póki nie zniknęli mi z oczu.
Westchnąłem.
Wszedłem do namiotu, tylko po to by pożegnać się z kadrą nauczycielską. Kilka minut później siedziałem już za kółkiem mojego jaguara. Gdy mijałem budynki akademickie, specjalnie zwolniłem i wtedy zauważyłem mojego aniołka w towarzystwie jej przyjaciół , jak wchodzą do budynku numer 3. – Przynajmniej bezpiecznie trafiła do akademika.-I z tą myślą, ruszyłem do domu.
Uśmiechnąłem się szeroko na te cudne wspomnienia, które były jak miód na koszmary z mojej chorej przeszłości. Spojrzałem na zegar przy łóżku wskazywał: 11.05.- Muszę się z nią zobaczyć ,teraz- pomyślałem.- Oka nie zmrużyłem śniąc o eleganckich piwnych oczach, panny Davis.- W ekspresowym tępię ubrałem się i wyszedłem przed dom, gdzie stał samochód. Z pod willi wyjechałem z piskiem opon. Kierując się do akademika, w którym nocowała, panna Davis. Parkując przed akademikiem. Miałem już plan- Lunch z panną Davis to jest to.- Ruszyłem do wejścia. Na portierni, spytałem w którym pokoju mieszka panna Davis.- Gdy tylko uzyskałem odpowiedź od zaspanego portiera. Udałem się pod wskazany pokoju, który mieścił się na trzecim piętrze budynku. Byłem też ciekaw, co powie mój aniołek, gdy mnie zobaczy.