Los.
Jak dziwny podmuch wiatru. Który jednym daje, a drugim zabiera. Raz
wspomaga, innym razem wieje prosto w oczy. Łagodny, niewinnie wzrasta w
siłę. Tak pragnie zniszczyć wszystko, co było budowane przez dłuższy
czas. Godny przeciwnik. On przecież wie, że gdy zabierze się jedno,
runie już wszystko. Prostak. Taki banalny obrał schemat. Zawsze
przyjdzie kiedy jest najpiękniej. Sądzi, że nikt się nie spodziewa jego
wizyty.
Tak, uderz jeszcze raz. Przecież nadal nie wierzysz, że
już wiem co to ból. Przeniknij. Rozmnóż we mnie ten lęk i bezsilność.
Proszę! Pokaż, że może być gorzej. Tak bardzo chcę docenić to co mam
teraz.
Zatańczmy.
Wymieńmy się emocjami.
Pokaż mi kim jesteś i czemu sterujesz moim życiem.
Chcę zobaczyć Twe kroki, które decydują o moim życiu.
Dotknij mnie. Chcę wiedzieć jak mam nikogo nie dotykać.
Spójrz na mnie. Abym wiedziała jak nie patrzeć.
Prowadź mnie. Żebym wiedziała czego unikać.
Dziękuję za taniec.
Proszę. Nie wracaj więcej.
Nigdy nie będę Tobą.