LONDYŃSKIE CLINERKI (CZ.3)
ę. Moja współtowarzyszka przestępstwa, jak się potem okazało wylewa zawartość kubka na podłogę, rozbijając przy tym ową porcelanę. Nie jest to w ogóle przyjemne uczucie gdy mężczyzna rzuca cię na podłogę i wykręca ci ręcę, powiedziała bym że nawet dość niekonfortowe. Pytamy co się dzieje, dlaczego zakaładają nam kajdanki, nie ukrywamy złości i zdezorientowania. Policjanci patrzą na rozlaną kawę i w końcu przyszło im do głowy zapytać co my tutaj robimy, zdenerwowana Magda krzyczy, że gdyby nie zakładali nam kajdanek, to byśmy sprzątały. Mężczyźni są trochę w szoku, ale odpinają nam ściskające nadgarstki łańcuchy. Przez radio mówią do kogoś w samochodzie, że jest bezpiecznie, ale od razu każą nam podać ID ( angielski odpowiednik polskiego dowodu osobistego) i dane firmy dla której pracujemy. Siadamy z policjantami , w domu który miałyśmy posprzątać i zostajemy przesłuchane. Dowiadujemy się, że ktoś zgłosił probę włamania, gdyż zaobserwował podejrzane zachowanie przy dwóch kolejnych drzwiach. Gdy w końcu weszłyśmy do któregoś domu jasne było dla obserwującego, że w końcu włamałyśmy się i stąd ta reakcja policji. Nasza szefowa nie oddzwania, a my musimy się tłumaczyć dlaczego szarpałyśmy kolejne drzwi i dlaczego nie mamy żadnych przyrządów do sprzątania... Po kilkunastu minutach policjanci już się śmieją z zaistaniałej sytacji, nawet proponują pomoc przy posprzątaniu podłogi, bo kawa z filiżanki już zdążyła zaschnąć na panelach. Nasza szefowa, raczy zadzwonić po półtorej godziny, kiedy to policjanci dodzwonili się juz do właścicieli domu, by ich poinformować, dlaczego dom jest oblegany przez ponad dwie godziny przez funkcjonariuszy policji. No właściele szczęśliwi nie byli, trudno się dziwić to angielscy studenci, jak każdy orzyzwoity reprezentant tamtejszej grupy społecznej na pewno ma w domu jakieś wspomagacze czy drzewo, które wyrośniętym kwiatem paproci nie jest, więc gdy on zadzwonił mocno oburzony przypomniała sobie o nas szefowa, potwierdziła nasze dane i sytuacja skończyła się tym, że Magda nie wypiła kawy, byłyśmy stratne w owym dniu trzy godziny, szefowa starciła dom, gdyż studenci od razu zrezygnowali z ekstremalnych sprzątaczek, a nam pozostał temat do'opowiadania na następne kilka dni.
Dziewczyna z którą miałam sprzątać tylko ten jedyny raz, w momencie kiedy to już wracałyśmy do domu opowiedziała mi jescze jedną podobną historię, kiedy to dostała klucze do jakiegoś domu, a nie dostała kodu do alarmu. Zanim zadzwoniła do szefowej, a ta do właścicieli domu i spowrotem oddzwoniła do Magdy to już pod domem pojawił się akurat tam przechodzący patrol policji. Nie omkeszkali oczywiście sprawdzić wiarygodności dziewczyny i jej dobrych zamiarów. Tak jak w opisanym przypadku, staciła trochę czasu i musiała się nstłumaczyć anglielskim policjantom. Bardzo miłym zresztą i zazwyczaj. tam gdzie ludziom dzieje się krzywda, oni zazwyczaj służą nieocenioną pomocą, ale w sprawie interwencji ze sprzątaczkami powinni mieć jakiś zapis prawny o ulgowym traktowaniu czy pobłażliwości gdy ktoś wchodzi do obcego domu mając pęk kluczy i jakoś nietrafnie nie znając kodu do alarmu który wyje na całą ulicę z takim natężeniem, że budzi się dziecko sąsiada mieszkającego trzy przecznice dalej.
Z doświadczenia wiem, że alarmy i clinerki jakoś nie idą w parze i zazwyczaj utrudniają sobie życie. No są to jakieś grupy społeczne, które nie współpracują idealnie i już. i trzeba to zrozumieć i zaakceptować.