"Listy Do..." ( .VI. )
I kolejny wschód słońca bez Ciebie. Kula niczym pąsu kwiat wyłania się zza śpiącego horyzontu i pierwsze promienie rzuca na pokój, w którym jestem. Stoję pod ścianą żeby nie przeszkadzać wolnemu pobrzaskowi padać pośród ciemności pomieszczenia. Pamiętasz? Spałeś w tym właśnie łóżku, a ja pilnowałam, aby senne koszmary nie wiły nitek snu piekielnego nad Twą śpiącą osobą. Siedzę skulona w fotelu pełna snu jednak zasypiam, gdy świt budzi wszystko do życia. A za dnia siadałeś w tym właśnie fotelu i patrzyłeś ciepłym wzrokiem w dal zaokienną. A gdy zmrok nadchodzi to miłość naszych serc rozrywa ciemności moc. Jednak pewnej nocy ciemność ciemnością się stała i nic nie mogło jej rozświetlić. Jednak, jak co noc siadam w fotelu oczekując na litość ze strony śmierci, aby przerwać męki pasmo niczym szczelny kokon okalający mnie. Nie mogę zasnąć, nie... Zmęczona nocnym czuwaniem siadam na podłodze obok łóżka i gładzę fale na pościeli, jakie pozostawiłeś... I budzę się w nocy nie wiedząc czy to jawa czy sen. Miejcie litość i nie dręczcie mnie dłużej, bo serce z samotności pęka a umysł nie radzi sobie z rzeczywistości prawdą...