Krytyk
Nie wiem kiedy się pojawił. Może był ze mną od zawsze , tylko go nie zauważałem. Może chował się po kątach nie manifestując swojej obecności. Jednak od pewnego czasu zaczął stawać się z dnia na dzień coraz bardziej zuchwały. Nie odstępował mnie na krok, udając, że jest cieniem. Lecz to był on. Czułem go wszystkimi zmysłami. Włóczył się za mną wszędzie i tylko czekał na okazję. Po miesiącu go usłyszałem. Niby szum wiatru w sitowiu. - Szzzuuu..., szzzuuu... . Widziałem co robiłeś. Ja bym to zrobił o niebo lepiej. - To trzeba było zrobić. - O nie! Ja mogę tylko oceniać. W końcu przyzwyczaiłem się do niego. Można powiedzieć, że stał się bliską osobą, choć czasami jego uwagi bardzo mnie bolą i doprowadzają do buntu. Wtedy on delikatnie daje następne rady, stara się mnie ułaskawić. Buntuję się jeszcze, lecz on nie daje za wygraną. Drąży wciąż świeżą ranę, nie dając się jej zasklepić. Dlatego muszę go wysłuchać. Z czasem przyznaję mu rację, po części aby uwolnić się od bólu, po części zaś uznaję , że mówi prawdę. Dopada mnie o różnych porach, zazwyczaj jednak udaje mu się to zrobić gdy jestem sam. Wtedy nikt mu nie przeszkadza i może bez przeszkód znęcać się nad moim umysłem. Czasami bywa delikatny - rzuci od niechcenia 2-3 słowa i pozwala uwierzyć, że wyszły ode mnie. Czasami gdy jestem uparty, powtarza w kółko zdanie, aż zrozumiem o co mu chodzi. Brutalny bywa rzadko, choć i to mu się zdarza. Chciałbym bardzo wyrzucić go wtedy za drzwi, ale się nie daje. Wchodzi przez otwarte okno, przez wywietrzniki, dziurkę od klucza. Pomimo bólu jaki mi czasem sprawia czuję, że jest mym przyjacielem, że chce dla mnie dobrze. Dziś już wiem, że się od niego nie uwolnię i prawdę powiedziawszy nawet mnie to cieszy.