Kiki
Kiki drzemała, słyszała, że Timo coś do niej mówi, o coś pyta, ale nie rozumiała sensu słów. Obejmowała go mocno, było jej niewygodnie i gorąco. Timo trzymał dłoń na jej karku, usypiał ją ten dotyk. Ta chwila jest dla mnie, on jest dla mnie. Kiki uśmiechnęła się do siebie. Jutro zajmie się nim Marta. Troskliwie.
Marta zajęła się wszystkim.
-Jestem w ciąży - powiedziała nazajutrz osłupiałemu Timo - Piotr nic nie wie. Jak się dowie to mnie zostawi, jestem tego pewna.
Potrzebuję cię Timo, nie wiem co robić.
- Kiki wie? - pytanie było bez
sensu, dlatego nie zdziwił go wybuch Marty.
- Ta smarkula? A co ona ma
do tego?! Zresztą, ona jest zajęta albo wzdychaniem do ciebie albo siedzeniem
przed lustrem! Co ona ma do tego! Boże, Timo, pomóż mi, błagam... Nie mogę
wyciągnąć pieniędzy z naszego konta, bo...
- Drobiazg. Oddasz
jak będziesz mogła.
- Kazałam Piotrowi zawieźć Kiki nad jezioro.
Maksima potrącił samochód. Zginął na miejscu, jak to się mówi.
Kiki usłyszała to
od miejscowego policjanta, szczupłego młodego człowieka o wielkich, odstających
uszach.
- Acha -
powiedziała, zestawiając ziemniaki z ognia. Cholera, gdyby zginął wcześniej, nie
robiłaby obiadu.
- Rozumiem, że to dla pani ciężki moment... - policjant
próbował być (a może po prostu był?) miły i współczujący. Wciąż przyglądał się
jej zabandażowanej ręce i rozciętej wardze.
- Tak, ciężki - przyznała Kiki
- To nie był mój pies, ja się tylko nim opiekowałam. Musicie powiadomić
właściciela.
Wyszła z kuchni,
zostawiając tam zszokowanego policjanta. Zaczęła biec, najszybciej jak mogła,
ignorując ból w potłuczonym biodrze. Wydawało się jej, że ktoś ją woła, ale nie
zatrzymała się dopóki nie ugrzęzła po kolana w ciepłym błocie. Usiadła z cichym
plaśnięciem, zaczęła rozgrzebywać palcami gęsty muł. Tenisówki zsunęły się z jej
stóp, Kiki z rozbawieniem patrzyła na jedną ocalałą skarpetkę.
- Chrzańcie się
wszyscy - mruknęła, kładąc się powoli na plecach. Rozłożyła ręce, najdalej,
najszerzej jak tylko mogła, zmrużyła oczy przed ostrym, oślepiającym słońcem.
Jestem jak Atlas, przyszło jej na myśl.
Roześmiała się.
Czas wreszcie
zaczął płynąć.