Kiedy nie wiesz, o co chodzi, na pewno chodzi o miłość
dziecko do domu. Nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła. Nie zastanawiała się długo, czuła to od dawna, teraz
po prostu ubrała myśl w słowa: rodzinny dom dziecka.
Rok 2010: wróżka jednak się znalazła, zabrakło jej tylko różdżki. Za to okazało się, że ma na imię Gaba i dysponuje czarodziejem – Robertem. Oboje są wyposażeni
tylko w jedną, wcale nie nadprzyrodzoną cechę: posiadają nieograniczone pokłady miłości i cierpliwości.
Dominik ma 12 lat, biologicznego, ośmioletniego brata Bartka, pięcioletnie siostry bliźniaczki Anie i Julkę, a na jego kolanach siedzi dwuletnia Kasia.
Przytula dziecko, stawia na podłodze i wraz z przybranym, rok od siebie starszym bratem Tomkiem, małym Bartkiem i nowym tatą – Robertem, pakują do plecaków
sprzęt wędkarski. Jadą na ryby.
Kasia przenosi się na ręce nowej mamy. Gaba z czułością całuje dziecko w czoło. Idą do kuchni, żeby przygotować śniadanie dla dziewczynek, które właśnie
zbiegają z piętra, wołając, żeby Gaba zobaczyła, jak ładnie się ubrały i pościeliły swoje łóżeczka.
Gaba – nie mama, ona jednak rozumie. Na stronie mówi mi, że same muszą zdecydować, jak chcą się do nich zwracać. Mamy używa tylko malutka Kasia.
- Oni mają już mamę, i ta piątka i Tomek, który dźwiga za sobą inną historię. Nie mogę od nich wymagać, żeby o niej zapomnieli. Jaka by nie była, na zawsze
pozostanie ich matką.
Uśmiecha się promiennie.
- Nie potrzebuję słowa „mama”. Mam coś, czego nigdy nie dostaną ich matki: na co dzień czuję ich miłość, a to uczucie mnie uskrzydla i pozwala przetrwać najtrudniejsze dni.