Jak zniszczono moje życie w pięć minut
sobota, 16 maja 2017
Jak zniszczono moje życie w pięć minut
Wiedziała moja rodzina, nikt więcej. Dokładniej: tylko moja siostra, ale ona jest przecież cudownym aniołkiem, który nie pisnąłby nikomu choćby słówka. Owszem, potrafi trzymać język za zębami, ale tylko wtedy, kiedy ma w tym swój interes. Choć nigdy nie wsypała mnie rodzicom, gdy zamiast u przyjaciółki byłam na imprezie, w żadnym wypadku nie mogłam być pewna, że oto nie nadszedł dzień, w którym moja kochana, sześcioletnia siostrzyczka postanowi oznajmić wszem i wobec, jakie wybryki ma jej starsza siostra na swoim koncie. A gdyby dowiedzieli się o nich rodzice, złapaliby się pewnie za głowę i nie mogli uwierzyć, jak niegrzeczna, niemoralna i niepoprawna jest ich „idealna” córka.
Dzieci to trudne istoty. Kiedy trafisz na takie jedno, które jest słodziusie i milusie, musisz obserwować wszystko, co dzieje się w twoim otoczeniu, ze zdwojona uwagą. Bo gdy nie dopilnujesz tego złożonego i trudnego zadania, wchodząc do swojego pokoju zastaniesz ogromny bałagan, porozrywane i porozrzucane po wszystkich kątach książki, pogryzione i połamane płyty CD z wykonaniami twoich ulubionych muzyków, liczne naścienne malunki, których niełatwo jest się pozbyć, czy pokruszone cienie do powiek, rozsypane na ulubionej narzucie na łóżko, tusze do rzęs, pędzle i pomadki wtoczone pod przerwę między podłogą a szafą. I kiedy już pierwsza fala furii u ciebie minie, popędzisz z pewnością do rodziców tego „aniołeczka”, a oni jak zwykle potraktują cię niesprawiedliwie, twierdząc że mały brzdąc, który zdemolował ci pokój, jest jeszcze zbyt młody, by zrozumieć, że postąpił źle.
Moja siostrzyczka Emily na całe szczęście nie odstawia tak tragicznych w skutkach akcji, ale za to sztukę posługiwania się komputerem ma opanowaną w najmniejszym paluszku. To aż dziwne, jak inteligentna jest ta dziewczynka, chociaż czasem żałuję, że Emily to nie normalne małe dziecko, które w głowie ma jedynie lalki, kolorowani i inne bzdety. Czy nie byłoby dla wszystkich prościej, gdyby jej życie obracało się wokół nieszkodliwych zabawek?
Jeśli więc macie w domu młodszą siostrę czy brata i w bardzo dużym stopniu mu ufacie, wiedzcie, że wszelkie środki ostrożności są i tak mile widziane. Nawet nie będziecie się spodziewać, kiedy wasze życie towarzyskie legnie w gruzach, wstydliwy sekret ujrzy światło dzienne, największa tajemnica zostanie tak po prostu ogłoszona szerokiemu gronu odbiorców. Moja rada na dziś: nigdy, powtarzam N I G D Y , nie zostawiajcie włączonego komputera…
Nadszedł czas, aby opowiedzieć wam pewną historię, bardzo długą i miejscami nudną, ale liczę na to, że uzyskacie odpowiedzi na wiele nurtujących pytań. Otóż, jak to wszystko się zaczęło? Mam na myśli tego bloga, mój własny kącik w Internecie, masę obserwatorów, dużą rozpoznawalności w sieci. Wiecie, że nie było tak zawsze?
Moje pierwsze blogowe kaleki zaczynałam tworzyć w wieku ośmiu lat. Najpierw publikowałam różnorodne zdjęcia zwierząt z pełnymi ortografów dopiskami. Nie musicie oznajmiać mi w komentarzach pod tym wpisem, że byłam żałosnym dzieckiem. Uwierzcie mi, ja doskonale zdaję sobie z tego sprawę. I z jakiegoś powodu jeszcze nie przerwałam pisania tego posta, bo wszystko służy do czegoś większego. Brnąc dalej tą opowieść – zero obserwatorów, zero komentarzy i mnóstwo wyświetleń… moich własnych. Do tego jeszcze, jako dziecko odznaczające się wielkim sprytem, nie szepnęłam moim rodzicom słówka o tym, jak zdolną mają córkę. Kolejne dwa lata to czysta nauka – nagłówki, szablony, czcionki, detale i wiele innych graficznych bajerów. Rok później odważyłam się pisać o swoim życiu.