Idealna cz2
Godzinę później wysiadła na rynku razem z nim i po zwykłym „hej”, spowodowanym tym, że nie odzywał się przez resztę drogi, ruszyła do domu ciotki, na ulicę Różaną. Miała wielką ochotę na jakiś ciepły obiadek, ale stojąc przed zasuniętymi drzwiami, przypomniało jej się, że ciotka miała dziś jechać do swojej koleżanki i wróci wieczorem. Zaczęła więc przeszukiwać plecak w poszukiwaniu czerwonej smyczy z zawieszonymi na niej dwoma kluczami-do domu ciotki i jej własnego. Niestety wraz z upływającymi minutami czuła coraz większą irytację oraz coraz bardziej zaczęła przypominać się jej weekendowa wizyta w domu. Miała ze sobą plecak i nakryła rodzeństwo jak w nim szperają i bawią się jej kluczami. Jak na klasową prymuskę miała dobrą, wręcz znakomitą pamięć, więc przypomniała sobie, że wyrwała im te klucze i rzuciła na własną koję na piętrowym łóżku. Zdeterminowana i wściekła na siebie samą zgarnęła ręką śnieg z ławeczki przed domem i usiadła. Następnie rzuciła plecak obok i zmarzniętymi dłońmi, których prawie nie czuła wyjęła z kieszeni jeansów telefon, chociaż ONE nazwałyby go „cegłą” i wykręciła numer do ciotki.
-Tak?
-Kiedy będziesz?-zęby szczękały jej z zimna więc jej głos był nieco zniekształcony.
-No piję sobie kawę z Marysią, a co Aniu?-ciotka Barbara sprawiała wrażenie, jakby świetnie się bawiła.
-No bo … nie mam kluczy i stoję pod domem i …
-Co?-teraz ewidentnie przestała się świetnie bawić-Nawet jeżeli wyjadę teraz to do domu wrócę za jakieś mmm dwie czy dwie i pół godziny. Jest straszny mróz. Zadzwoń do rodziców niech po Ciebie przyjadą.
Nim zgodziła się z ciotką w myślach zrobiła listę rzeczy potrzebnych jej na jutro do szkoły i tych, które ma w plecaku. Biologia, chemia, matematyka … wszystko się zgadzało, więc przytaknęła ciotce, że tak zrobi i rozłączyła się.
W rzeczywistości dobrze wiedziała, że telefon do rodziców, czy raczej do taty, bo mama była w szpitalu, nic nie pomoże, bo i tak nie jest w stanie prowadzić. Szczególnie teraz gdy nie było mamy. Postanowiła więc, że pójdzie piechotą, bo nawet gdyby chciała jechać autobusem to o tej porze żadnego nie mam. Żeby znalazła się w domu zanim odmarzną jej palce postanowiła iść na skróty. Plusy: będzie w domu szybciej, szybciej coś zje (może), szybciej się ogrzeje, szybciej … hmm … pouczy się na sprawdzian z biologii z układu krążenia, z którego musi mieć maksymalną liczbę punktów. Minusy: jest ciemno, mega zimno, tam są pewnie lisy …
Nie zastanawiając się więcej ruszyła w drogę, myśląc o ym jak bardzo nienawidzi mrozów i tej całej piekielnej zimy.