Jak zostałem człowiekiem mafii
Jak zostałem człowiekiem mafii
-Piękna Honda, piękna. Co roku jestem na tym zlocie motocyklistów, ale takiej jeszcze nie widziałem.
Te dodatki ze skóry, te błyszczące chromy; aż szkoda jeździć takim cacuszkiem.-
-Co prawda, to prawda.Ten motocykl, rzec można, to dzieło sztuki. Ja również bywam na takich zlotach i to dość systematycznie.Muszę zgodzić się z pana opinią.-
-Widzę, że obaj mamy podobne zainteresowania i gusta. Czy nie będę zbyt wścibski, jeśli spytam,
czy i pan posiada motocykl?-
-Uchowaj boże, to bardzo niebezpieczne, ale popatrzeć lubię i nie tylko na sprzęt. Ciekawią mnie także, a może przede wszystkim motocykliści.Niech pan spojrzy na tego młodzieńca od Hondy. Co za oczy, co za blask.-
-Faktycznie, ale wie pan, gdybym ja miał taką maszynę, to od samego patrzenia na te chromy, oczy by mi błyszczały.-
-Nie, nie, ja się na tym znam.Jedno spojrzenie i już wiem, pierwsza klasa. Pomijając oprawę oczu, tęczówki bajeczne, to samo z rogówkami, a siatkówki na pewno nie będą się odklejały. Poeta powiedziałby – oczy jak szafiry.-
-Dostrzegam w panu romantyczną duszę wielkiego estety, bo zachwyca się pan i materią nieożywioną, jak te tutaj jednoślady i żywymi istotami z urodą ponad przeciętną.-
-Tak, w mojej sytuacji to nierozłączne. Ale niech pan popatrzy na tamten obrazek. Śliczny, nieprawdaż? Ja dałbym mu tytuł „Pieszczota”, bo przecież ten urodziwy młodzian pieści swojego Harleya, albo nawet gra na nim jak natchniony pianista. Zresztą niech pan zwróci uwagę na jego ręce;
Smukłe długie palce, ruchliwe i z pewnością sprawne nad wyraz. Gdybym ja miał takie dłonie, proszę pana, jeszcze teraz przyjęliby mnie do konserwatorium.-
-Powiem szczerze, że zadziwia mnie pan swoją optyką, swoim szerokim polem widzenia.-
-To leży w moim interesie. Muszę mieć oczy i uszy szeroko otwarte, ale może przejdźmy dalej. O, cóż za niespodzianka. Proszę łaskawie rzucić okiem na tę piękną parę.Że też się uchowali, bo ten ich ścigacz to potwór; ambitnym zawodnikom pozwala osiągnąć blisko trzysta kilometrów na godzinę.
Podzieli pan chyba moje zdanie o nich – szlachetne rysy, wysokie czoła, mądre, inteligentne spojrzenie. I proszę sobie wyobrazić, że ten pęd, już około setki, wywiewa z ich czaszek całą mądrość
i rozsądek; potem jest sto pięćdziesiąt, dwieście i więcej. Często się udaje, ale bywa również inaczej.
Wie pan o czym mówię?-
-Jakżeby nie. Czyta się w prasie, słyszy w telewizji o takich wypadkach. Przy takich prędkościach człowiek zamienia się chyba w kotlet siekany, nieprawdaż?
Ale może zostawmy te straszne tematy. O, niech pan popatrzy tam. Starszy już gość, a jak młodzieniaszek odziany w skóry, włosy spięte w kucyk, no i najważniejsza maszyna, Suzuki ,zdaje się.-
-Nie, proszę pana, to mnie w ogóle nie interesuje. Udaje młodziaka, ale zdrowie już nie to.Tu boli, tam strzyka, okulary nosi, nawet jego rogówka nie przyda się już na nic.-
-Odnoszę wrażenie, że pana początkowe romantyczne zachwyty zamieniły się w chłodną kalkulację.-
-Wie pan co? To właściwie już koniec imprezy, teraz chyba jeszcze jakaś msza za cudowne ocalenie,