Historie niesamowicie zwyczajne cz. 1
zekałem na ten moment, gdyż chciałem wiedzieć, dokąd sobie pójdzie. W pewnym momencie zmuszony narastającą potrzebą fizjologiczną, udałem się w wiadome miejsce, ale po powrocie na mój punkt obserwacyjny, stwierdziłem ze smutkiem, że przed blokiem przechadza się już tylko czarny kot i nic poza tym. Kolejne dni były czasem narastającego oczekiwania- nie lubiłem strasznie czegoś nie wiedzieć, drażniło mnie to okrutnie, taki stan wyczekiwania na coś potrafił nadszarpnąć stanem zrównoważonego życia a czasem zupełnie wytrącić z równowagi. Codziennie wieczorem wiedziony potrzebą przyjrzenia się jeszcze raz tajemniczemu osobnikowi, tkwiłem w oknie wypełniony jakąś fantastyczną wiarą na jego ponowne pojawienie się, gdyż coś mi mówiło, że to wszystko nie jest przypadkiem. Z dnia na dzień, moja nadzieja malała- początkowo w postępie arytmetycznym a potem już geometrycznym. Znajdowałem się jeszcze daleko od stanu zwanego 'obsesją' ale w zasadzie nie miałem żadnych racjonalnych przesłanek, aby wierzyć, że pojawi się on znowu, stanie w lekkim rozkroku z założonymi rękami i zacznie przenikać swoim zamglonym wzrokiem okna moich sąsiadów. I na tym chyba polegała ta mała różnica między wiarą a wiedzą- mogłem tylko wierzyć, że on jednak wróci pod mój blok, gdyż nic nie wskazywało, że był to tylko zbieg okoliczności- jedność miejsca, czasu i akcji. Oczekiwanie jest jednym z najgorszych uczuć, jakie mogą towarzyszyć człowiekowi- nic w zasadzie nie można zrobić, można tylko potulnie czekać starając się hamować swoje narastające nerwy przed nadejściem tego co było dla nas ważne. Oczekiwanie na list, oczekiwanie na powrót ważnej dla nas osoby, oczekiwanie na miłość, oczekiwanie na uznanie, oczekiwanie na ciepłe słowo, o które wstydzimy się poprosić, oczekiwanie na dojrzałość, oczekiwanie na emeryturę, oczekiwanie na wyzwolenie- różne są oczekiwania i nie należy ich wartościować- oczekiwanie na pierwszą miłość, która spotyka nas w wieku szczenięcym bywa przecież swego czasu całym światem i jedynym pragnieniem. Moim aktualnym oczekiwaniem, które spychało inne oczekiwania na dalszy plan było czekanie na tego faceta, którego miałem okazję widzieć raz w życiu przez niecałą godzinę i wierzyłem, że nie było to jednak czekanie na Godota. Po tygodniu w końcu stało się, pojawił się późnym popołudniem i tak jak wtedy, gdy zobaczyłem go po raz pierwszy, stanął na wąskiej ścieżce osiedlowej skąd miał doskonały widok na wszystkie okna w bloku i zaczął się wpatrywać w jedno z nich. Wiedziałem w tej chwili tylko jedno, muszę to wykorzystać i znaleźć się nieco bliżej tego tajemniczego osobnika, gdyż taka okazja mogła się już nie powtórzyć... Koniec części pierwszej