He
Gdy ustał zgiełk, zeszliśmy do mojego wymarzonego opiekuna. Miał wspaniałą naturę i usposobienie - cały był miękkością. Z pewnością wiedział, że będę rzucającym się w oczy kłopotem, ale nie zaprotestował. Nie potrafił. Musiałem sam zdecydować za nas dwoje. Nie byłem w stanie rozważyć tego rozsądnie i przywiązałem się.
Zawiał wiatr. Podrzuciło mnie i zbyt lekkiego opiekuna. Szybowaliśmy razem, coraz wyżej i wyżej, oddalając się od grubej wiewiórki, parku, Ziemi. Nie bałem się – to tylko przeprowadzka na wielką piłkę.
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora