Godziny innego żywiołu (fragment)
– Dziękujemy kapralu.
- Ku chwale ojczyzny!
Stosunek kaprala Krywienko do służby wojskowej był poprawny. Często widziano go wiszącego na jednej ręce na moście w Cigacicach, ciągnącego się na obszarze Zielona Góra - Sulęcin. Odra w tych czasach nie była jeszcze wyschnięta, dlatego jego żarty wzbudzały podziw miejscowej ludności.
Ich wzrok spotkał się, kiedy młoda kadra z uwielbieniem wykrzykiwała jego nazwisko.
Mieli dla siebie tylko trzy miesiące. Potem musiał wrócić do Łodzi, żeby zmierzyć się ze swoją dorosłością.
Pierwszy list do niej napisał 17 października 1962 roku.
Kochana Izeńko!
List Twój otrzymałem, za który bardzo Ci dziękuję i rzeczywiście, czytałem go już w „cywilnych ciuchach”.
Byłem bardzo zaskoczony, ponieważ nie spodziewałem się go tak szybko otrzymać. Dziękuję Ci Izuś, że podzielasz wraz ze mną moją radość i myślę, że będę miał jeszcze kiedyś okazję, ażeby się zrewanżować.
Do cywila zostałem wypuszczony 13-tego tj. w sobotę. Po przyjeździe do Skwierzyny miałem trochę nieprzyjemne sprawy do „rozliczenia” z dowództwem i musiałem dwa razy stawać do raportu karnego, w wyniku czego, miałem mieć przedłużoną służbę o dziesięć dni, to znaczy, dziesięć dni aresztu.
Byłem trochę zmartwiony, lecz pocieszałem się nadzieją, że nie spotkało mnie to samego i że będę miał z kim wracać. Uniknąłem jednak tego „wyróżnienia” dzięki amnestii wydanej z okazji Dnia Wojska Polskiego.
Tak Izeńko, a więc jestem już w „cywilnych ciuchach”, cieszę się wolnością jak ptak wypuszczony z klatki.
Do Zielonej Góry nie przyjadę, ponieważ mama boi się, ażebym nie wstąpił na złą drogę. Nie pomagają moje usilne zapewnienia – nie wierzą mi, tak jak ja nie wierzyłem Tobie.
Kochana Izeńko, bardzo dziękuję Ci za zdjęcie oraz życzenia imieninowe i urodzinowe. Chciałbym, ażeby Twoje zapewnienie, że mnie kochasz, było prawdą, ażebym się na Tobie nie zawiódł tak jak pewnego pięknego letniego wieczoru. Właśnie staram się o tym zapomnieć i nie chcę robić Ci przykrości, choć w zasadzie długo takie rzeczy pamiętam.
Izeńko, zastanawiałem się poważnie nad naszą znajomością i doszedłem do wniosku, że chyba to wszystko nie ma sensu, ponieważ dzieli nas duża odległość. Wiem, że to nie powinno stać nam na przeszkodzie, lecz widzisz, miłość to tak jak ogień, jeżeli się go nie podsyci – gaśnie. Tak właśnie chyba będzie z naszą miłością. Teraz mamy jeszcze niezatarty obraz naszych miłych spotkań, lecz za parę tygodni wizja ta będzie się rozpływać w naszej pamięci i cóż – wtedy zostaną już tylko wspomnienia. Izo, rozumiesz, że nie możemy przysięgać sobie wierności, bo chyba jej nie dotrzymamy, ponieważ wiesz, że człowiek jest żyjący i… zarówno Ty, jak i ja. A jeżeli chodzi o Ciebie, to mam trochę pewne wątpliwości, a dlaczego to wiesz. Ja chcę mieć żonę dla siebie, a nie dla kolegów. Naprawdę Izo nie obraź się, ale musisz to zrozumieć. Ja naprawdę nie posądzam cię o zdradę, ale może w przyszłości mogłoby się to nam przytrafić. Dlatego kochana Izo, proszę Cię, zastanów się poważnie nad tym, oczywiście, jeżeli dotychczas myślałaś poważnie o naszej miłości. Izuś wiesz, że masz jeszcze dużo lat do nauki, a przez tak długi okres zapomnisz o mnie. A ja naprawdę nie chcę, żebyś przeze mnie nie realizowała swoich życiowych marzeń. Kochana Izo, proszę Cię, abyś jeszcze raz poważnie się zastanowiła. Spotkasz na pewno kogoś, kogo pokochasz więcej, aniżeli mnie. Izo, piszę to wszystko dlatego, że jestem bardzo wymagający, a nie chciałbym, ażebyśmy się kiedyś pogniewali. I żebym zmienił o Tobie zdanie. A, co gorsze, zawiódł się. Izeńko, mówiłem Ci, że jeżeli bym się zawiódł, to zemsta moja może być okrutna i nie mogłabyś liczyć na moją miłość, opiekę i szacunek dla Ciebie. Umiem być Izo dobry, lecz jeszcze więcej mogę być okrutny. Izeńko, zdjęcia swego chwilowo nie mam, lecz przyrzekam, że w najbliższych dniach przyślę Ci. Z tym tylko, że każdy wiersz, który będzie Ci przypominał mnie, chcę, ażebyś mi przysłała.