Głosy
To był sopran koloraturowy, charakteryzujący się skalą h do fis3 i bardzo dużą ruchliwością. Dzisiaj, wyśpiewał mi całą prawdę. Przedłużające się próby, podróże artystyczne. Był nim tenor, którego skala oscylowała miedzy c a d2. Już od dawna ich o to podejrzewałem, odkąd zacząłem wyczuwać w jej głosie jakiś fałsz, kiedy opowiadała mi o koncertach, wyjazdach.
Rozejrzałem się po sali i skinąłem na kelnera. Podszedł niespiesznie, a w jego głosie wyczułem znużenie. Pewnie, podobnie jak ja, chciał się już znaleźć w domu. Poprosiłem o rachunek i nie mogłem się powstrzymać, przed ostatnim łykiem Château Pontet-Canet, rocznik 2009. Przymknąłem oczy, wsłuchując się w odgłosy dochodzące ze wszystkich stron sali. 2009, był naprawdę znakomitym rocznikiem, nigdy mnie nie zawiódł.
Gwizdnąłem na żółtą taksówkę. Kierowca, starszy Afroamerykaninin słuchał bluesa. Zastukałem w szybkę i poprosiłem, żeby zrobił trochę głośniej. Chyba wywnioskował z tego, że mi się nigdzie nie spieszy i chcę się zrelaksować, słuchając jego muzyki, bo woził mnie okrężną drogą przez pół Manhattanu. Miasto zasypiało.
Przestałem chodzić do opery. Nawet ominęło mnie wspaniałe wykonanie partii Królowej nocy z opery Czarodziejski flet, w jej wykonaniu. Jeszcze przez jakiś czas, znajdowałem w skrzynce repertuar na następne sezony. Ktoś jednak uznał, że umarłem, bo od jakiegoś czasu już nie dostaję.
Co rano, a czasem kilka razy w nocy, budzi mnie silny głosik z przepony, o skali chyba jeszcze nieokreślonej. I ten drugi, najpiękniejszy i najczystszy, który wieczorem śpiewa temu pierwszemu kołysanki, rano pod prysznicem, robiąc w kuchni śniadanie albo tylko dla mnie, kiedy sobie leżymy na trawie w Central Parku, patrząc jak leniwie płyną chmury.