Esońce
Na terenach tych od latach pokrytych ruczajem, gdzie pamięć ludzka niewiele już wspomnień nosi o historii i przeszłości - pojawiły się tajemniczne esońce. Miłe, dla oka przyjemne stworzenia.
Nieliczni, zdziczali i jakby zagubieni mieszkańcy tych przedziwnych ziem, zaczęli traktować je jako wyrocznie, zapowiedź nowego ładu.
Czcili esońce składając im ofiary z resztek swojego jadła i napitku. Esońce jadły i rosły coraz większe. Z czasem wymagały coraz większych ofiar. Z natury łagodne, esońce zaczęły atakować ludzi i ich nieliczne osady, zabierać im pożywienie, gdyż ich apetyt rósł coraz bardziej. Resztki jedzenia ludzkiego nie wystarczyły wyroczniom. Tak też się stało, że ludzi było coraz mniej a esońców coraz więcej. Pewnego dnia jeden z mieszkańców poczuł w sobie siłę buntu wobec takiego porządku rzeczy i zabił dosyć ważnego esońca - przywódcę stada. W odwecie, niegdyś łagodne stworzenia unicestwiły każdego zdziczałego człowieka oddychającego świeżym powietrzem tych krain. Wynikiem tego było wielkie zamieszanie w krainie.
Pozbawione swoich czcicieli i jedzenia, esońce, dowiedziały się, iż nie potrafią zadbać o siebie, polować czy też gotować. Wiedzieć wam należy, iż esońce nie posiadały żadnych członków, które umożliwiałyby im zbieranie pokarmu i wykonywanie wielu codziennych czynności tak prostych dla nieobecnych już mieszkańców.
Trwało to wszystko jakiś czas po czym esońce zaczęły się zjadać między sobą, walczyć o przetrwanie aż do momentu gdy został tylko jeden. Ten jeden, samotny już wielce, postanowił wyruszyć w podróż, za horyzont, za góry i odnaleźć kolejnych czcicieli, pokarm i być może coś jeszcze. Ten ostatni esoniec był jednak tak ociężały od licznych zbrodni i jadła, zarówno na swym barwnym ciele jak i umyśle, że nie mógł się wić w wymarzonym kierunku. Zagłada dopadła i jego, gdyż zmarł w bólach wielkich pozbawiony rodziny, czcicieli i jedzenia, ze smakiem pobratymców na rozwartych, szafirowych wargach.
Tak też się działo na ziemiach pokrytych ruczajem.