Encyklopedia miłości
Zanim poznaliśmy subtelną grę słów posługiwaliśmy się za pomocą gestów. W tym języku płynącym z ludzkich dłoni pomimo braku głosek, sylab, dźwięków nie było nic prymitywnego. Wszystko, co teraz wypowiadamy poprzez niekończące się potoki wyrazów mogliśmy przekazać niekończącą się gamą ruchów palców oraz nadgarstków. Subtelne i złożone miały w sobie niezwykłą delikatność, która z czasem znikła zupełnie.
W epoce ciszy porozumiewaliśmy się ze sobą znacznie częściej, ponieważ przeżycie zależało od nieustannego przemieszczania się, czujności oraz współpracy. Tylko w czasie snu dłonie człowieka uspokajały się, choć i nawet wtedy prehistoryczni mówili. Gesty języka nie różniły się niczym od tych dnia codziennego. Praca na polu, w domu czy przy przygotowywaniu posiłku była jednoznaczna z gestem oznaczającym: „ Mam poważne zamiary” lub „ Kocham Cię”. Każde uniesienie dłoni, zasłonięcie twarzy, podrapanie się po nosie coś oznaczało. Ze względu na mnogość oraz złożoność niekończącego się tańca dłoni dochodziło do licznych pomyłek w interpretacji myśli rozmówcy. Ludzie byli świadomi niedoskonałości języka gestów, dlatego tak często przerywali sobie, by się upewnić czy właściwie odebrali wiadomość drugiej osoby. Niekiedy te nieporozumienia były pożądane, ponieważ dawały powód żeby przeprosić i pogodzić się, a innym razem łamały serce partnera. Ze względu na częstotliwość popełnianych gaf prośba o wybaczenie przyjęła najprostszą z możliwych form – uniesienie otwartych dłoni.
Jedynym zapisem tego pra starego języka jest zbiór 79 skamieniałych odcisków ludzkich rąk złamanych w pół zdania. Zostały odkryte przez argentyńskiego doktora Antonia Alberta de Biedmy w 1903 roku i są przechowywane w niewielkim muzeum w Buenos Aires. Stanowią one wyłączne źródło wiedzy w tej dziedzinie. Antonio latami badał je nie zbliżając się o krok w zrozumieniu tajemniczych łupków. Dopiero na łożu śmierci dręczony chorobą uświadomił sobie, że potrafi odszyfrować znaczenie zaklętych w kamieniu ruchów dłoni. Kiedy umierał jego ręce nareszcie nauczyły się poruszać, jak ptaki uśpione w jaskini przez te wszystkie stulecia.
Czasami, gdy znajdujemy się w dużych skupiskach, na imprezach lub w towarzystwie ludzi, wobec których odczuwamy dyskomfort, nie możemy znaleźć sobie miejsca, a nasze ręce zwisają bezwładnie… Ogarnia nas smutek, ponieważ ciało, które tak dobrze znamy jest nam obce. Dzieje się tak, bo nasze dłonie pamiętają jeszcze czasy, kiedy rozziew pomiędzy ciałem i umysłem, sercem i mózgiem, tym, co zewnętrzne i tym, co wewnętrzne był o wiele mniejszy, lecz język nie wymarł doszczętnie. Jego pozostałości widzimy wszędzie dookoła nas. Jest to wskazywanie palcem, gestykulowanie podczas rozmowy, klaskanie w dłonie czy unoszenie w górę kciuków.
To też trzymanie się za ręce najczulszy ze sposobów na przypomnienie sobie, iż w towarzystwie drugiej połówki nie potrzebne są żadne słowa.