dwa razy w tygodniu

Autor: roberta
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

co właściwie pyta.

- Od początku.

- I nie chciałeś mnie – chwila zawahania, – ją powstrzymać?

- Po co? Każdy ma swoje przesądy. A poza tym przecież jej pomogliśmy – Hemingway znów tym samym, cierpliwym głosem tłumaczył jak nauczyciel uczniakowi.

- To co teraz zrobimy?

- Jak to?

- Bez niej.

- To co zawsze – tym razem to starszy z przyjaciół zdziwiony spojrzał na towarzysza.

- No co?

- Zbudujemy nową religię. To potrafimy najlepiej.

- Tylko to – Roisin pewnym już wzrokiem spojrzał najpierw na przyjaciela, potem na majaczącą w oddali wioskę. – Marzenia, iluzja, kłamstwa i sny.

- Ciesz się. Niektórzy nawet śnić nie potrafią – Hemingway zakończył, by zdecydowanym ruchem obrócić się i otworzyć drzwi ciężarówki, a Roisin chwilę przypatrując się zamiatanej przez pustynny wiatr ciemności odczekał chwilę, by w końcu ruszyć do drugich drzwiczek, trzymaną w ręku lampą naftową, rozlewając naokoło światło.

***

Charlotte siedziała przed rzędem czerwono-białych klawiszy. Zatrzymali mnie w mym świecie, pomyślała zadowolona. Jej usta, paznokcie i oczy wydawały się być ulepione z tej samej materii, co niebieski świat wokół, a może nie, może to ślady krwi, wylewającego się zewsząd błękitu, znaczyły mleczne jej ciało.

Oddalony horyzont zdawał się falować w rytm muzyki wydobywającej się spod jej rąk. I miała wrażenie, że z każdym smukłym naciśnięciem klawiszy rozsyła w przestrzeń cieniutkie, niemalże niedostrzegalne niteczki. Jak pająk swą przędzę, ona śle w powietrze swą własną, zbudowaną z pojedynczych tonów, nut i akordów połączonych w niezwykłe sznureczki, które przyczepiają się do zasłony oddalonego o setki kilometrów karbowanego, sinofioletowego płótna – nie horyzontu – i z każdym ruchem smukłych palców delikatnie je ciągnie, wprawiając w niezwykły taniec.

A wokół, w rytm jej muzyki wirował wszechobecny zapach maku i jagód tak, że atramentowe włosy Charlotte’y zdawały się unosić od gęstego aromatu, porwane w ekstatyczny trans przez szumiący wiatr wokół. Czuła, że unosi się wraz z porywistym prądem, który sama gra na fortepianie i co chwilę kolejne cieniutkie niteczki uwalniają się spod jej klawiszy, by wypełniać wszystko w niebieskim tamtym świecie, falując, wirując, oblepiając i zapraszając do magicznego tańca.

I miała wrażenie, że palce same wciskają kolejne czerwono-białe klawisze, a ona jednocześnie stąpa po nich, tańcząc drapieżne tango, maszerując niemalże oficerskim krokiem po dźwięcznych zębach instrumentu, by po chwili zawrócić rytmem nieporządnej lambady i tańczy, tańczy…w rytm muzyki, którą ona jednocześnie gra na tym samym fortepianie…

…i znów. Znów to nieprzyjemne wrażenie, że się topi, że stary świat, do którego tak bardzo nie chce wracać, wdziera się do jej płuc, wypełnia po brzegi i gdy ma już wrażenie, że zaraz rozsadzi jej pierś, nagle wędruje ku górze, do głowy, gdzie w końcu ze zdwojoną siłą zaczyna naciskać od środka na ściany delikatnej czaszki okrytej atramentem. Tak, najgorsze były przebudzenia, a to miało być jej ostatnim. Najtrudniejszym ze wszystkich.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
roberta
Użytkownik - roberta

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2010-06-13 14:25:35