Drugie twarze
ć!
Kuksaniec w krocze uświadomił Wojtkowi, że niektóre kobiety są zazdrosne nawet o kawę. Siłują się chwilę. Całują. Mimo szczerych chęci Wojtek nie może pozbyć się poczucia niepokoju.
- Majuś, a ile ty spałaś od początku nas?
- Zero.
- Dlaczego?
- Bo to bardzo ważne.
Jest dzisiaj w Mai coś dziwnego. Dziwniejszego niż zwykle. Desperacką euforię przez którą stracił dla niej głowę, teraz zastępuje wyczuwalny niepokój. Nawet seks był smutny.
- No to o czym tak bardzo ważnym chciałaś porozmawiać?
- Jutro już nie będziemy ze sobą.
- Maja, nigdzie się nie wybieram. A już na pewno nie wracam na Ziemię. Spodobałaś mi się tutaj.
- Kiedy się obudzimy, będziemy inni. Będziemy kimś indziej.
- Ty znowu z tą miejscową gramatyką. Nic nie braliśmy, nawet tripu nie będzie.
- Sam mówiłeś, że ludzie dziwnie się dziś zachowywali.
- Pan Anaksanopoulos, Ichiro i jeszcze paru innych. Jak upaleni. Nie zdziwiło mnie to zbytnio, bo zioło macie tu legalne.
- Oni byli kimś indziej. Bo widzisz, mamy tu taką małą anomalię w Janusie. Kiedy śpimy, zdarza mu się podmienić użytkowników.
- Niemożliwe. To jest niezdarzalne. Janus ma autonomikę na kontroli. Jak zrobi coś źle, to sam na siebie doniesie.
- A ty potrafisz odróżnić sen od jawy, zanim się obudzisz? Niby czemu Janus miałby to umieć?
- To głupie… To… Dobra, daj mi pomyśleć.
Od początku Wojtek zaobserwował, że ludzie potrafili tu zachowywać się dziwnie. Złożył to na karb miejscowych obyczajów. Każde miejsce ma swój lokalny koloryt. Kiedy przyjrzeć się temu bliżej, coś jest na rzeczy. Pierwszego dnia pan Anaksanopoulos częstował Wojtka knedliczkami, a teraz zagaduje płynną chińszczyzną. Ichiro cały dzień przeklina po rusku i zapomina o abecadle niezbędnym w pracy. W dodatku Janus wykazuje pewne odstępstwa od normy, takie fazy cyklu, które od biedy da się nazwać snem.
- Maju, jeżeli to co mówisz jest prawdą…
- Bo jest prawdą!
- … to wy tu macie globalną wędrówkę dusz. Przecież to praktycznie reinkarnacja na żywca.
- To nas pewnie czyni najszybszymi buddystami we wszechświecie.
- A Janus to co, karma wasza?
- Niektórzy z nas widzą w nim bóstwo. Ma nad nami władzę, całkowitą kontrolę i zależymy od jego kaprysu. Potrafi śnić, my śnimy z nim. Przy odrobinie dobrej woli można go ubóstwiać.
- A dla ciebie? Czym jest dla Ciebie?
- Dla mnie Janus to sprawiedliwość.
Kim jest naprawdę kobieta, którą pokochał? Kto siedzi w tym ciele? Kto je będzie zajmował jutro? Słodki Jezusie z czekolady, gdzie, w kim jutro wyląduje Wojtek?
- Maja. A co ze mną? Mnie też to dotyczy? Ja nie jestem stąd.
- Bez różnicy. Każdy jest zalogowany w Janusie, czyż nie?
- A ty kim jesteś? Kim byłaś zanim się poznaliśmy?
- A znałeś mnie wtedy? Jakie to ma znaczenie?
- Bo wiesz… Ty i ja… Nie. Właściwie, to bez znaczenia.
Leżą bez ruchu. Zachód słońca za oknem psuje się coraz bardziej. Fiolety świrują niemiłosiernie, jakby domieszane ręką szalonego boga. Wojtek nie odczuwa strachu. Wszystko w jakiś sposób było tu dla niego snem. Miłość życia jak grom z jasnego nieba. Schizofreniczny grecki kramarz. Śniące bóstwo zakamuflowane pod postacią planetarnego systemu operacyjnego. Można do tego przywyknąć.
Maja wierci się niespokojnie. Kręci głową. To dobrze, bo Wojtek myślał, że usnęła. Boi się chwili, w której przebudzą się nie sobą - kimś indziej.
- Wojtuś, ale ci serce wali. A chcesz wiedzieć, co mówi moje serce?
- Bum, titi bum, titi bum?
- Bardzo zabawne. Kiedy kochasz kogoś naprawdę, wtedy kochasz wszystkich ludzi.
- Bardzo ładne.
- I bardzo prawdziwe, przynajmniej u nas.
- Jak ja cię odnajdę, taką ciebie ciebie?
-