Drugie twarze
Pan Anaksanopoulos uśmiecha się serdecznie i pozdrawia Wojtka prawdopodobnie po kantońsku. Serdecznym gestem zaprasza do siebie. Podaje przez ladę gorącą paczuszkę owiniętą w aktualne menu. Prezent od jowialnego Greka pachnie obietnicą sajgonek i pokusą pięciu smaków. Po wymianie głębokich ukłonów Wojtek wycofuje się do windy. Kapsuła bezceremonialnie wtłacza go dwanaście pięter pod poziom gruntu. Nareszcie u siebie. „Słoneczna wspólnota mieszkaniowa wita” - informuje wiecznie uśmiechnięta pani na wyświetlaczu, której Wojtek własnoręcznie dopisał wąsy.
Kiedy Wojtek idzie korytarzem, Janus przelogowuje go z domeny publicznej na prywatną, więc mieszkanie bez trudu rozpoznaje dokwaterowanego lokatora. Drzwi zamykają się za nim z dyskretnym pierdnięciem. Gdzieś tu powinna być Maja. Nie można się ukryć na szesnastu metrach.
- Maju, gdzie jesteś, kochanie?
- Sypialnia łamane przez łazienkę.
- Co wybierasz? Seks czy chyba chińszczyzna?
- Ani to, ani tamto. Rozmowa.
- Znowu głodny i napalony. Taki już los bohaterów.
- Jak tam w pracy, mój herosie?
- Żadnych postępów. Ten wasz Janus to bardzo zdrowy okaz. Właściwie, to nie mam już nic do roboty. Mogę skrobnąć raport do zwierzchności i nurzać się z tobą w grzesznych przyjemnościach.
- System działa bez zarzutu?
- Bez zarzutu. Chodź do mnie, może przekonasz się do nowego menu pana A.
- Chińszczyzna od pana A? Trudno w to uwierzyć, ale musi być prawdą, skoro pachnie po pekińsku.
- Najwyraźniej coś mu lekko stuknęło. Nie on jeden dziwnie się zachowywał. Dzisiaj, w pracy, Ichiro cały dzień mamrotał „bladź to”, „bladź tamto” , „job twoju” i nic mu nie szło. Musiałem robotę za dwóch odwalić. Kilka innych osób też wyglądało na lekko szurnięte, ale powoli się przyzwyczajam. Wychodzi na to, że wy tu po prostu co jakiś czas świrujecie. Pan A jest jak na razie na szczycie listy czubków.
- On jest kim indziej.
- „Kim indziej”? Czy ty aby używasz właściwej gramatyki?
- Tak tu jest. Sam zobaczysz.
Wojtek odkłada grecką chińszczyznę, a lodówka zbolałym głosem informuje, że posiada za mało składników na posiłek regeneracyjny i wymaga uzupełnienia. No tak, nie zdjął plakietki z pracy, na której dumnie stoi: „technik – informatyk”, to i urządzenie odczuwa potrzebę spowiedzi, skoro rozpoznaje serwisanta.
- Wojtuś, wiesz, mogłam zmienić zdanie, co do planów na wieczór.
- Ale ja już żarcie schowałem, więc ze swojej strony niewiele mogę zaproponować.
- A ty taki niedomyślny bywasz czasami.
- No tak. Naga jesteś.
Majka leży z głową na klatce piersiowej Wojtka. Dredy niemiłosiernie kłują go przy każdym poruszeniu, ale czasami trzeba swoje wycierpieć w imię miłości. Za oknem nastawili sobie „letni zachód” i jest całkiem romantycznie, o ile zignorować przepalone diody, które dają pasma idiotycznego fioletu.
- Wojtuś, śpisz?
- Jeszcze nie, ale niewiele brakuje.
- To dobrze. To właściwa pora, żebyśmy porozmawiali.
- A co? Chcesz się rozstać?
- Nie. Nawet nie wiesz jak bardzo nie chcę się z tobą rozstawać.
- No to strzelaj, mała. W ciąży raczej być nie możesz, bo jestem podwiązany.
- Jak długo jesteśmy razem?
- Lekko ponad siedemdziesiąt dwie godziny, właściwie od chwili, gdy postawiłem stopę na waszej planetce.
-Wiesz jak bardzo cię kocham?
- Malutka, ja do łatwych nie należę, a rozbroiłaś mnie w tempie rekordu olimpijskiego. Jakby się ktoś pytał, też cię kocham.
- Ile spałeś, od kiedy się poznaliśmy?
- Dokładnie zero dni, zero godzin i zero minut. Nic tylko praca, kawa i seks. Nie zrozum mnie źle, ja kocham kawę, ale.. au