Dr Szkodnik
Próbowała wstać, jednak okazało się, że jej ręka jest złamana. Poniosła się drugą, niestety niepotrzebnie, bo chwilę później znów się obaliła. Z łuku brwiowego zaczął lecieć pąsowy wodospad Niagara, z ust, które chłonęły specyficzny smak krwi wydobywały się dźwięki trudne do zidentyfikowania. Tarzała się w płynie, który powinien znajdować się w środku niej. Po jej ciele pełzał mały szkodnik. Wrzynał się swoimi zębiskami w jej skórę. Atakował, sprawiał ból, wydobywał z niej wszystkie krople krwi. Nie przestawał nawet gdy łazienka ucichła, a obiekt przestał się ruszać... nie przestawał, ale pozostawił po sobie pamiątkę.
Gdyby miała gdzieś obok siebie białą flagę to na pewno teraz by nią zamachała. Przeszywający ból nie pozwalał jej się ruszać. Została pokonana przez coś, co sięgało jej najwyżej do kostki. Została sparaliżowana strachem i wyższością znienawidzonego przez wielu ludzi zwierzęcia. Jakby to była zemsta, dlaczego ona, kto zrobi to pieprzone dr, kto jutro postuka w klawiaturę?