Dług wdzięczności
Rozdział 3
Leki muszę brać trzy razy dziennie. Za każdym razem robię to po kryjomu. Jestem pewna, że gdyby Igor się zorientował, że mam leki, to by mi je wyrzucił. I pewnie zadał pytanie „skąd je mam”, a wtedy nie wiedziałaby co odpowiedzieć.
W godzinach popołudniowych zostałam sama w mieszkaniu. Brat gdzieś wyszedł i znając życie, poszedł chlać z kumplami, których nieraz miałam okazję spotkać. Zawsze śmierdzący i lepiący się do mnie. Z początku było to cholernie uciążliwe i męczące, jednak z czasem się przyzwyczaiłam i po prostu zaczęłam ich ignorować.
Westchnęłam.
Przywykłam do robienia czegoś. W pracy cały czas jestem zajęta. Będąc w domu, co mogę robić? Jedynie posprzątać... i chyba właśnie to zrobię.
Swój pokój posprzątałam błyskawicznie. Rzadko w nim bywam, więc miałam mało roboty. Kuchnia zajęła mi trochę więcej czasu, a po niej przeszłam do pokoju Igora. I tu czeka mnie najwięcej pracy.
Wzięłam worek na śmieci i zaczęłam wrzucać do niego puszki po piwie, szklane butelki po wódce i puste paczki po chipsach. Mój brat codziennie ma „ucztę”, dlatego tego tak dużo.
Chciałabym mu powiedzieć, że jeśli długi czas będzie prowadzić taki tryb życia, to w końcu jego organizm nie wytrzyma, a w efekcie mężczyzna umrze. Jednak wiem, że to nic nie da. Nic sobie z moich ostrzeżeń nie zrobi.
~♥~♥~♥~
Po dwóch piwach moja wyobraźnia „ruszyła”.
Mógłbym rodzicom powiedzieć dobitnie nie! I koniec.
Jednak znając ich, to nic nie da i dalej będą mi truli, żebym znalazł narzeczoną. Potem dojdzie ciocia, wujek, babcia, dziadek...
I to na tyle z mojego pierwszego pomysłu.
Jednak szybko do mojej głowy wkradł się nowy.
Mógłbym znaleźć kobietę, która tylko będzie udawała moją narzeczoną. Do świąt. Potem się rozstaniemy. Będzie to dla mnie bardzo bolesne. O tak, bolesne...
I cóż, przez jakiś czas będę nadal myślał o mojej byłej, a w tym czasie nie będę szukał nikogo innego, bo moje serce rozpadło się na milion kawałków.
Świetny plan... tylko taki mały szczegół – nie mam żadnej kobiety, która nadawałaby się na moją „narzeczoną".
W zasadzie w moim życiu ogólnie jest mało kobiet. Rodzina, córka znajomych rodziców, moja koleżanka z dzieciństwa i...
Bingo!
Siedzę w samochodzie i wypatruję Moniki – dziewczyny, która od wczoraj zdążyła zawrócić mi w głowie. Szanse na to, że ją zobaczę są bardzo niskie, bo jest ciemno. Zresztą, jeśli jest na tyle odpowiedzialna i mnie posłucha, to zostanie w domu. Wówczas jej nie zobaczę. A w zasadzie, po to tu przyjechałem.
Nagle zaświeciła mi żarówka w głowie.
Wyszedłem z auta i wyciągnąłem z tylnych siedzeń torebkę. Następnie rozejrzałem się po okolicy.
Skrzywiłem się.
Trochę się boję zostawiać samochód w takiej dzielnicy, ale spotkać ją muszę.
Podszedłem do pierwszego przechodnia, którego zobaczyłem.
– Dzień dobry. Nazywam się Sebastian Zieliński – przedstawiłem się. – Jestem lekarzem i przyjechałem do państwa Łukasików. Niestety zgubiłem kartkę z adresem. Czy byłaby pani na tyle miła i podała mi ich adres? – spytałem. Kiedy zauważyłem podejrzliwy wzrok kobiety, podniosłem do góry torbę z przyrządami lekarskimi.
Uśmiechnęła się. Podała mi dokładny adres i powiedziała, żebym pozdrowił Monikę. Dziewczyna pewnie jest lubiana.
Przed drzwiami naszły mnie wątpliwości.
Co powiem?
Będziesz udawała moją narzeczoną? Przecież mnie wyśmieje!
Dobra. Zrobiłem pierwszy krok, zrobię i drugi.
Zapukałem.
Moje serce biło jak oszalałe. Nie mogłem opanować nerwów.
Kiedy drzwi się otworzyły, Monika zrobiła wielkie oczy. Nie wiedziałem, co myśli o tym, że do niej przyszedłem. Może ją wystraszyłem, bo wiem, gdzie mieszka?
– Po co tu przychodziłeś? – spytała z przestraszoną miną. Zaczęła się rozglądać po klatce.
Takiego powitania się nie spodziewałem. Nie wiedziałem, co powiedzieć. Patrzyłem jak dziewczyna rozgląda się na boki i stąpa z jednej nogi na drugą.
Po chwili zacisnęła usta, spojrzała na mnie i, łapiąc mnie za rękaw kurtki, zaciągnęła do środka, następnie zamykając drzwi.
Zacząłem się rozglądać dookoła. Jest porządek, ale mieszkanie samo w sobie jest... paskudne. Do tego jest tu strasznie zimno.
Spojrzałem na dziewczynę, która wyczekiwała mojej odpowiedzi. Wyglądała na przerażoną.
– Mam sprawę – zacząłem. I co dalej? – Czy moglibyśmy gdzieś usiąść? – spytałem niepewnie.
– To zły moment – powiedziała.
Chciała coś dodać, ale, gdy usłyszała otwierany zamek do drzwi wejściowych, ponownie mnie pociągnęła za rękaw kurtki. Wpadłem do jakiegoś pokoju. Monika kazała mi uklęknąć za jakimiś pudłami i przyłożyła palec do ust, co miało oznaczać, że mam się nie odzywać. Następnie odeszła kilka kroków.
Po chwili drzwi wejściowe zaskrzypiały, a ja zacząłem się zastanawiać czy dziewczyna ma chłopaka? Jest piękna, więc pewnie niejednego onieśmieliła. To jest niemożliwe, żebym się zauroczył w zajętej dziewczynie...
– Gdzie jest kolacja? – Usłyszałem niewyraźny, męski głos. – Gdzie jest kolacja?! – warknął mężczyzna, gdy Monika nie odpowiadała.
– Nie zdążyłam zrobić – odpowiedziała cicho, a mnie zrobiło się jej żal.
Może to jej rodzina? Ojciec, brat?
Wzdrygnąłem się, gdy usłyszałem jak ktoś uderzył mocno o ścianę. Chciałem wstać, zobaczyć czy dziewczyna jest cała, ale pewnie narobiłbym jej problemów. Ale, cholera! Jeśli on jej coś zrobi, to nie wybaczę sobie, że nic nie zrobiłem, chociaż mogłem.
– Igor..
– Jeśli następnym razem nie zrobisz śniadania, obiadu lub kolacji, inaczej porozmawiamy – powiedział mężczyzna. – Idę spać.
Usłyszałem ciche kroki obok pudeł. Następnie ktoś rzucił się na łóżko, które zaskrzypiało. Chwilę jeszcze trwałem w bezruchu. W końcu zobaczyłem jak Monika klęka naprzeciwko mnie.
– Nic nie mów – szepnęła tak cicho, że ledwo usłyszałem to, co do mnie mówi.
Pokazała mi, abym wstał. Kiedy to zrobiłem, machnęła ręką, abym poszedł za nią. Po chwili znaleźliśmy się za drzwiami. Monika uprzednio wzięła ze sobą sweter. Ten sam, cienki sweter.
– Nie mogę rozmawiać – powiedziała, aby przerwać ciszę, która miedzy nami zaistniała.
– To nie zajmie dużo czasu. – Skoro już zacząłem, to chcę skończyć. – Możemy się gdzieś przejść – spojrzałem na jej sweter – albo pójść do mojego samochodu. – Tam przecież jest klimatyzacja.
– Dobrze – zgodziła się bardzo niechętnie.
Po kilku minutach znaleźliśmy się w moim aucie. Monika wyglądała na bardzo spiętą, a ja nie byłem lepszy. W jaki sposób zacząć mówić o moim planie?
– Igor to twój brat? – Zacząłem inaczej, aby trochę rozluźnić atmosferę.
Dziewczyna przytaknęła głową i spuściła wzrok.
Temat jej brata był chyba nieodpowiedni.
Zmrużyłem oczy, bo zobaczyłem, że twarz, a w zasadzie policzek dziewczyny, jest lekko czerwony. Może gdybym nie był lekarzem, pomyślałbym, że to z zimna, albo na prawy policzek nałożyła za dużo makijażu. Jednak miałem już kilka przypadków przemocy w rodzinie i to mi właśnie na to wyglądało.
– Monika – zacząłem niepewnie. Kiedy dziewczyna na mnie spojrzała, kontynuowałem: – Czy twój brat... stosuje wobec ciebie przemoc? – Dziewczyna natychmiast spuściła głowę.
Delikatnie dotknąłem jej podbródek i podciągnąłem do góry.
To, co widziałem, było ewidentnie wynikiem uderzenia.
Monika przełknęła ślinę.
– Możesz to zgłosić...
– Nie! – warknęła, a mnie zdziwiło jak mocny głos potrafi mieć. – Chcesz czegoś jeszcze, bo się spieszę?
Jasne, spieszy się... do Igora?
Teraz albo nigdy.
– Wiem, że to, co teraz powiem będzie irracjonalne, ale... – Zatrzymałem się. – Ten dług wdzięczności nadal aktualny?
Monika niepewnie przytaknęła głową.
– Moi rodzice każą mi do dwudziestego czwartego grudnia przedstawić im swoją narzeczoną.
– Co ja mam z tym wspólnego? – spytała, gdy się zawiesiłem.
– Chciałbym, abyś to ty zagrała moją narzeczoną. – W końcu z siebie wydusiłem. Widząc przerażoną minę dziewczyny, szybko dodałem: – To nie są oświadczyny! Po prostu chciałbym, abyś udawała moją narzeczoną, tylko udawała.
Monika chyba nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą powiedziałem, bo siedziała nieruchomo z otwartą buzią i oczami.
– Nie mogę – powiedziała w końcu.
– Dlaczego? Będziesz miała osobny pokój...
Monika mi przerwała jakby nie o to chodziło.
– Miałeś okazję dowiedzieć się jaki jest Igor, a to i tak jeszcze nic. Nie wiem jakby zareagował, gdybym go zostawiła. Poza tym... kto uwierzy, że taki mężczyzna jak ty chciałby się umawiać z taką dziewczyną jak ja?
Nie wiedziałem co powiedzieć. Jakich użyć argumentów. Nie chodzi o to, że nie mógłbym być z taką dziewczyną jak ona. Gdybym się zakochał, nie miałoby dla mnie znaczenia skąd pochodzi, ani jak wygląda czy inne bzdety.
Bardziej zastanawiałem się nad jej bratem. Faktycznie mógłby zrobić jej krzywdę. Nie chcę jej narażać na niebezpieczeństwo.
Przyszedł mi do głowy pomysł. Jest on chory, ale czego nie robi zdesperowany człowiek...
– Jeśli przez jakiś czas będziesz udawała moją narzeczoną – mówiłem i patrzyłem dziewczynie w oczy – kiedy skończymy tą szopkę, kupię ci kawalerkę.
Monika spojrzała na mnie niedowierzająco. Pomrugała kilka razy oczami i chciała otworzyć drzwi, ale je zablokowałem. Odwróciła się w moją stronę, a w oczach miała łzy.
– Posłuchaj – powiedziałem szybko. – Mówię prawdę. Jeśli zgodzisz się na udawanie mojej narzeczone, naprawdę kupię ci kawalerkę, pieniądze to nie problem. Pracę już masz, więc dasz radę ją utrzymać. A ja cholernie potrzebuję dziewczyny, która zagra moją narzeczoną.
– Załóżmy, że się zgadzam – powiedziała i skrzyżowała ręce na piersi. – Co potem? Po prostu ze sobą zerwiemy? Powiesz rodzicom prawdę?
– Zerwiemy – przyznałem spokojnie. – Cały plan mam obmyślony. Jutro po ciebie przyjadę i pojedziemy do mnie. Tam ci wszystko dokładnie wytłumaczę. Zgadzasz się?
– Nie wiem – odpowiedziała cicho po chwili namysłu. – Dobranoc – powiedziała i odwróciła się w stronę drzwi. Złapałem ją delikatnie za rękę.
– Zastanów się. Będę tutaj jutro o dwunastej. Wtedy dasz mi odpowiedź. – Monika przytaknęła głową i wysiadła.
Patrzyłem na dziewczynę. Na jej delikatne ruchy.
Propozycja z kupnem mieszkania była odważna. Nie wiem czy naprawdę mi uwierzyła.
Kiedy Monika zniknęła z mojego pola widzenia, ruszyłem do domu.