Detktyw Wąs. Sprawa Trzecia

Autor: rafalus79
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Padał deszcz.
Jego srebrzyste krople uderzały z szumem o szyby pociągu jakby dotrzymując taktu stukającym o szyny kołom. Detektyw Wąs wpatrywał się przez okno za którym rozciągał się widok na równiny Saragossy.
- Wakacje! – Westchnął z uśmiechem. – Cóż za odmiana od zatłoczonego dorożkami i złodziejami kieszonkowymi Londynu…
- I ludzie wydają się jacyś tacy… inni, radośniejsi! – Wtrącił Dr. Klakson. 
- Uwaga godna uwagi – Przytaknął Wąs wskazując palcem na szybę – Spójrz na przykład na tego wiejskiego chłopa, biegnącego w pełni entuzjazmu przez pola z okrzykiem radości na twarzy!
- On ucieka przed tarantulą… - Odparł Klakson podając Wąsowi lornetkę.
A była to lornetka nie byle jaka. Dostał ją w prezencie od wdzięcznego pacjenta którego operacja wycięcia ślepej kiszki była pierwszą udaną w 25 letniej karierze Klaksona. 
Padał deszcz.
Na dworcu kolejowym w Barcelonie tłum. Pośród lokalnej ludności oraz pracujących na czarno Polaków, Wąs oraz Doktor Klakson szli ku dorożce tarmosząc ciężkie walizki. Detektyw czuł dotkliwe kłucie w plecach. Nadwyrężył je w trakcie słynnego już dochodzenia w sprawie hindusa Sri Siau (Mak) Baby który to po wieczorowym kursie „Jak zostać Guru” został dźwigowym na jednej z podlondyśkich budów. Dochodzenie toczyło się w innej jednak sprawie, otóż jak się okazało Baba siał niepokój wśród okolicznych mieszkańców oraz mak na pobliskich łąkach. Wpadł kiedy jego współpracownik ps. „Dziad” zdecydował się powiedzieć co wiedział…
Padał deszcz.
Wąs i Klakson siedzieli w zaciszu kawiarenki zajadając patatas i obserwując właściciela hotelu „El Carnaval” niejakiego Pablo Salvadore Del Pomidorre który tańczył ogniste flamenco z jedną z miejscowych chłopek Henrietta Amore Zakasiorre. Dr Klakson uważnie śledził jego ruchy raz po raz wystukując rytm melodii o kolana swoje oraz Wąsa. W kącie Alejandro Ramon Tortillado Del Atari Commodorre szarpał brudnymi od roli pazurkami struny skleconej przez jego ojca Hose Dual Corre De Labamba (który to ożenił się z wieśniaczką o mało hiszpańsko brzmiącym nazwisku Nowak)gitary, wypełniając salę rytmami rozgrzanymi do szalonej wręcz czerwoności.
Kolorowa suknia chłopki, nosząca na sobie ślady ciężkiej pracy oraz napastliwości zarządcy wirowała w powietrzu raz po raz odsłaniając jej męskie, owłosione nogi które tupocząc do taktu falujących ramion Ramona rozbudzały wyobraźnię Dr Klaksona jak również zaciekawiały go z medycznego punktu widzenia. A taniec ów przywiódł Klaksonowi na myśl owe falujące fałdy tłuszczyku brzucha wieśniaka biegnącego przez pola kukurydzy. "Cudowna ta Hiszpania..." pomyślał...
Wtem wszystko zamilkło. Nawet malutki, płaczący w kołysce w kącie Horacio Ramirez Guarrara Del Silva, który był znanym w całej Barcelonie płaczkiem który nie-milk-nie.
W drzwiach oto ukazała się odziana w bogate szaty postać. Była to Camilla Pampeluna Hetera Del Aloe Vera, córka Alberta Luisa Del Histerica - slynnego szaleńca z Santa Cruz, a żona Fernando Rodrigueza Del Marcepano, wielkiego Matadorre, mistrza Corridy. Był to ponoć osobnik niezwykle silny (el strongo) o krzaczastych brwiach (el buszido) czarnych włosach (chupryno negro) którego spojrzenie (el morto de la visione) mroziło nawet byczą krew! Sam wyraz twarzy wystarczył za przekleństwo, nie musiał nawet ust otwierać - taki był z niego twardziel, a jego sława ciągnęła się od Santiago przez Bilbao po samą Sevillę.
Camilla podeszła do Wąsa, po czym powiedziała coś ale, że nie była wystraczająco blisko wi

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
rafalus79
Użytkownik - rafalus79

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2013-06-24 10:45:11