Daleko do nieba. Rozdział 5.
ie się zatrzymał. Chwilę potem drzwi wyjściowe się otworzyły. Funkcjonariusz z maską na twarzy wszedł wpuszczając nieco mroźnego powietrza do środka.
-Siedział i nagle zemdlał - powiedziała wystraszona spoglądając w oczy mężczyzny.
Rozpoznała go. Był to ten sam, który dał jej znać, żeby nie zdejmowała maski. W jego oczach dostrzegała dobre zamiary.
-Spokojnie - powiedział - Odsuń się.
Ominęła go stając na palcach tak by nie nadepnąć na szkło. Stanęła naprzeciwko nich, a jej ciałem wstrząsał strach.
Mężczyzna uniósł powieki chłopaka. Wykonał parę czynności, dzięki którym powinien się obudzić.
-Jego stan się pogorszył i może to być efekt skażenia.
-Bardzo z nim źle?
-Nie jest najlepiej.
Zakryła ręką twarz. Patrzyła na niego i chciała wierzyć, że jest to tylko zwykłe omdlenie, ale czuła, że jest z nim źle, a już niedługo tak samo, może stać się z nią.
Mężczyzna podniósł chłopaka i położył go na łóżku.
-Zajmij się nim. Spróbuj go dobudzić. A jeśli sama się gorzej poczujesz daj znać. Zaraz odjedziemy. Musimy jak najszybciej zabrać was do kliniki i rozpocząć badania - powiedział roztargniony z przejęciem w głosie. Wyszedł z samochodu i nie zdążyła nawet nic powiedzieć.
Usiadła obok Kuby podkulając pod siebie nogi. Chwyciła jego rękę.
-Nie rób mi tego - szepnęła.
Poruszała nim. Prosiła by się obudził. Mówiła do niego. Płakał. Przez ostatnie dni czuła ogromny strach. Kiedy dostrzegła mgłę i zabarykadowane drzwi, a także okna. Kiedy uciekała przez las i kiedy dowiedziała się, że musi wyjechać. Jednak teraz jej strach górował. Patrzyła na nieprzytomnego od parunastu minut chłopaka i miała mętlik w głowie. Pytania i prośby przeplatały się w jej myślach.
Przyłożyła trzęsącą się dłoń do jego czoła i policzka. Temperatura jego ciała była podwyższona.
Przez parę minut wpatrywała się w niego. Nie mówiła nic. Przerażona czekała na reakcje. Aż w końcu dostrzegła jak zaczyna ruszać głową. Uniósł nieco powieki i kręcił głową flegmatycznie.
-Kuba. Obudź się - szturchnęła go energicznie.
Chłopak wydawał się nie czuć tego. Był jakby w amoku. Mówił do siebie i miała wrażenie, że nękają go koszmary.
-Źle… nie… pomóżcie - wyłapywała pojedyncze słowa, ale w żaden sposób nie potrafiła zrozumieć, co chce powiedzieć.
Wolała jednak widzieć go w takim stanie, niż kiedy leżał nieprzytomny i nie dawał żadnego znaku życia. Z pod łóżka wyjęła swoje ciężkie buty. Wsunęła je na stopy i przewiązała, aby jej nie spadły. Zrobiła to po to, aby uniknąć skaleczenia przez rozbitą szklankę, którą zamierzała za chwilę sprzątnąć. Najpierw jednak chciała obniżyć wysoką temperaturę Kuby. Twarz miał bladą, a na czole pojawiły się kropelki potu.
Amy podeszła do lodówki i wyjęła butelkę wody. Poszła do prowizorycznej łazienki i chwyciła ręcznik. Złożyła go i oblała wodą, która wydawała się zbyt zimna. Chciała podejść do Kuby jednak samochód gwałtownie skręcił, przez co cofnęła się do tyłu uderzając biodrem o stolik. Poczuła przeszywając ból i odczuła to szczególnie mocno, kiedy chciała usiąść na łóżku.
Stan Kuby z każdą chwilą był gorszy. Chłopak drżał na ciele. Bez przerwy próbował coś powiedzieć, ale brzmiało to jak zupełny bełkot.
-Proszę Cię, ocknij się… - powtarzała.
Jednak trwało to wiele godzin. Nie miała pojęcia czy była noc czy na zewnątrz zaczynało już świtać. Zmieniała mu okłady, żeby obniżyć temperaturę i okrywała kołdrą, kiedy drżał z zimna. Aż w końcu po długim czasie dostrzegła, że się uspokaja. Oddech miał normalny, a ciało powróciło do normalnej temperatury. Położyła się obok niego i przez chwilę walczyła z zamykającymi się oczami. Tuż przed zaśnięciem zobaczyła, że otworzył oczy i spojrzał na nią.
-Nie strasz mnie tak więcej&hel