czas bez pożegnań
- Co będzie jeśli tak naprawdę mu się nie spodobam, przecież tak daleko mi do ideału- myślała. Cóż, należało przezwyciężyć nierównomierne bicie serca, zamknąć lęk i obawy gdzieś głęboko, gdzie nie sięga rozum.- On jest inny niż wszyscy, to w nim zobaczyłam odbicie prawdziwej miłości- mówiła sama do siebie.Godzinę przed jego przyjazdem dziewczyna wyszła z psem na spacer. Poszła w to miejsce, gdzie zawsze uciekała od smutku, tam gdzie zawsze czulą się bezpiecznie. Ze swoim najlepszym przyjacielem- małym, łaciatym pieskiem, który zawsze był blisko. W drodze myśli zżerały ja od środka.
- Za dużo myślę o wszystkim. - mówiła do siebie.
Tyle sytuacji w kilku sekundach zaczęło przeplatać się przed oczami Zosi. Wreszcie dotarli na mostek. Tam ze spokojem usiadła, podniosła oczy ku niebu cicho szepcząc:
- Może jednak i ja jestem wartościowym człowiekiem, może i mi pisane jest szczęście.
Po chwili wyciągnęła swój notes z zapiskami o życiu i o tym jak bardzo smutek wszedł miedzy zakamarki jej pustego serca. Wzięła długopis do reki i zastanowiła się przez moment a całe dotychczasowe życie stawało przed nią w pojedynczych obrazach:
- Przecież już nie może być gorzej niż było: dom którego mimo wysiłku nie wypadało nazwać domem zawsze stal na pierwszym miejscu, jakby obóz przetrwania, kąt wsparcia, gdzie z Monią zawsze przezwyciężałyśmy każde przeciwności losu. O chorobie już prawie nie pamiętam. Czuje, że Rafał doda mi siły, bo dwie samotności (choćby) jedna miłość z dala istnieje, kiedy serce przy sercu rodzi się na nowo- z dumą zapisała te słowa.
Czas mijał, a chłopaka dalej nie było. Dziewczyna ruszyła w stronę domu. Szła mijając roześmianych ludzi myślała o własnym szczęściu, jakie będzie tak bardzo obce dla niej uczucie. I stało się. Prawie pod domem poczuła dziwne ukłucie w sercu, jakby coś, jakiś głos kazał jej odwrócić się w tył. Spojrzała za siebie a tam stal taki zwykły chłopak, a w jego czach choćby całe niebo mieszkało i uśmiechnęło się do Zosi. To była sekunda, moment w którym świat stanął do góry nogami. Podszedł do niej ze swoją prostoą, wyciągając dłoń. Nic nie mówił. Ich pierwsze milczenie było początkiem czegoś pięknego, czegoś co mogło trwać wiecznie. Przecież to nieopisane uczucie, zobaczyć kawałek siebie w drugim człowieku.
- Tak strasznie za Tobą. Nareszcie mogę się do Ciebie przytulic. Nareszcie jesteś blisko.
" skrzydłami w twoich ramionach
odnajdę siebie na nowo." - powiedziała te słowa patrząc mu prosto w oczy.
A on tak normalnie, półszeptem odpowiedział:
- Kocham Cie, już na zawsze.
- Kiedy jesteś przy mnie czuję się bezpiecznie - dodała, po czym Rafał chwycił ją za rękę i poszli przed siebie, zostawiając wszystko w zapomnieniu.- Wtedy nie myślałam o niczym, wtedy uśmiechałam się naprawdę - mówiła do siebie.
cdn