Córki pustyni
Dni upływały dziewczynce na zabawie, ale sądny termin zapoznania z narzeczonym nieubłagalnie nadchodził. Czasu nie jesteśmy w stanie wyprowadzić na manowce. Tego popołudnia matka przyrządziła wystawny obiad, szczególnie misternie zaplotła włosy i ładnie ubrała Zohar, by jak najkorzystniej się prezentowała. Gabriel okazał się młodym, przystojnym chłopcem, z dobrymi widokami na przyszłość, a rodzice szczerzy i serdeczni. Dorośli polubili się od razu, a datę ślubu wyznaczono za porozumieniem obydwu stron.
***
Mijały tygodnie… Noam smutniała i chudła w oczach. Spojrzenie bez wyrazu. Umierała za życia. Jej nogi przywykły do dzikiego, swobodnego cwału a nie stania w pachnącej stajni. Dziewczynka wiedziała, że musi coś zrobić, jakoś pomóc swojej przyjaciółce. Postanowiła uciec z nią, pod osłoną nocy, by siwa znów poczuła wiatr w grzywie.
Napisała list do Gabriela, tłumacząc, że nie może opuścić klaczy, kiedy ta jej potrzebuje. Prosiła jedynie, by ją zrozumiał i wybaczył. Kradnąc konia narażała się na wielki gniew Zachariasza. Nie zważała na to. Podświadomie przeczuwała, że jej postępowanie jest słuszne i właściwe. Nie dbała o konsekwencje. Tym samym stając się Dzieckiem i powiernicą tajemnic, jakie kryje w sobie An-Nafud. Po kilkudziesięciu przebytych milach Zohar zatrzymała klacz, zsiadła z niej i zdjęła kiełzno. Ze łzami w oczach wyszeptała, ,,Idź już moja piękna. Jesteś w domu, uciekaj’’. Noam klęknęła skłaniając dziecko, by znowu jej dosiadło, ponieważ ich serca i dusze należały do siebie. Córka i Dziecko Czerwonej Pustyni. Tak zostało na zawsze. Do końca zostały razem. Wolne i szczęśliwe…
***
Zachariasz dopiero na łożu śmierci zrozumiał postępowanie młodej kobiety. Uświadomił sobie, że był bliski zabicia wolnego ducha, tylko po to by połechtać swoje mocno nadszarpnięte przez bogactwo ego. Umierając dał błogosławieństwo Zohar - wierzącej w wolność i klaczy, która potrafiła kochać…