chuj
-To, skoro mieszkasz sam, może wstąpimy do ciebie, bo tu robi się coraz bardziej niewygodnie.- to rzekłszy spojrzała mu uwodzicielsko w oczy i złapała go mocno za kolano. Ten uśmiechnął się na tę propozycję i odrzekł:
-Czemu nie.
Kurwa! a w autobusie mówił, że nie ma czasu, co za padalec zapyziały! Tak sobie ona pomyślała. Wstali od stolika, wyszli z knajpy. Gdy byli już na zewnątrz, objęła go, zarzuciła mu nogę na biodra i pocałowała. Wcale się nie opierał, tylko chwycił ją za dupę, a ona jak najbardziej mu na to pozwalała, a nawet zachęcała go do dalszych działań posuwistymi ruchami swego ciałka.
Gdy weszli do niego, od razu znaleźli się na łóżku, ale nie pieprzyli się. On poszedł po piwo, włączył muzykę. Gadali, obmacywali się. On nie mógł wyjść z podziwu, że nie wyobrażał sobie, że tak się skończy dzisiaj jego dzień, ale, że się mu to podoba i tam dalej, i tam dalej. Opowiedział jej o tym, jak się znalazł w Białym, o studiach zaocznych w Warszawie, o swoich dotychczasowych doświadczeniach miłosnych, o rodzinie. Prawie wszystko, co się mogło opowiedzieć na pierwszym spotkaniu, oczywiście i ostatnim.
-Słuchaj, teraz, kiedy tyle o tobie wiem, nie wyobrażam sobie, byśmy mogli ot tak żyć osobno.- przerwała mu jego słowopotok. Spojrzał na nią, jakby nie zrozumiał, co powiedziała.
-Ale co masz na myśli?
-Kurwa, jak to co?! Myślisz, że mi tak łatwo, ze kogoś zapoznam i to wszystko? Myślałam, że ciebie interesuję, że zaczynam coś dla ciebie znaczyć, skoro tak się przede mną otwierasz. To co, opowiadasz każdej panience historię życia swego i na tym się kończy? Myślisz, że nam tak łatwo jest zapomnieć, że my traktujemy ludzi tak bezosobowo, użyć i zostawić?!- nie mówiła tego, ale wrzeszczała.
-Uspokój się, nic nas przecież nie łączy. Nie opowiadam każdej panience historii.
-A, więc mam się czuć kimś wyjątkowym? Ha! Wy to, kurwa, wszyscy tacy jesteście. Najpierw omamią, posłodzą, przecukrzą i koniec. Niech sobie siedzi i czeka potem, i płacze, co to was obchodzi. Że ktoś się poczuł wyjątkowo, że ktoś narobił sobie nadziei, że ktoś na coś czeka? A tam, was to nic nie rusza. Niech sobie płaczą, niech sobie żyły podcinają, jak głupie, to niech sobie robią co chcą. A może nie głupie, tylko jeszcze nie wyzbyte uczuć i wiary w człowieka jak wy, chamy!
On już nie siedział z nią na łóżku. Stał przy oknie i palił papierosa.
-Weź przestań. Ja nie jestem wszyscy. Nie rozumiem twoich pretensji. Wyskakujesz z propozycją wspólnego życia do obcego człowieka, rzucasz się na mnie, a ja w ogóle nie mam wobec ciebie żadnych zobowiązań i w ogóle chyba nie ma sensu dalsza rozmowa z tobą.- Cały czas patrzył w okno. Dopiero gdy skończył wypowiedź spojrzał na nią. Widać było, że nieźle się zdenerwował.
-To co mam sobie już iść, tak?
-No, mogłabyś pójść, bo chyba już nie będzie miło jak było wcześniej, a szkoda, bo myślałem, że spędzę z tobą naprawdę miły wieczór.
-O, a już myślałem, że sobie porucham, co? Jak to, myślałeś, że spędzisz ze mną miły wieczór? O ile sobie przypominam, mówiłeś wcześniej, że absolutnie dziś nie masz czasu. No więc co, nagle się znalazł?- Nie mogła znieść tego, że on stoi nad nią i musi podnosić głowę do góry, by cokolwiek powiedzieć, więc wstała.
-Co wychodzisz? To dobrze. Gdy będziesz mnie widziała na uczelni, nie wrzeszcz na mnie, dobrze?
-Dobrze, a teraz zabawimy się w film.- To rzekłszy wzięła do ręki stojącą w pobliżu butelkę z piwem i rozbiła mu ją na głowie. Upadł na podłogę, z włosów leciała mu strużka krwi. Zdążył tylko zajęczeć „boże”, a już dostał następny cios szklanym tulipanem po szyi. Zajęczał przerażony. Złapał się za krwawiącą szyję. Troszkę charchał, ale chyba bardziej z wczucia się w rolę, aniżeli z powodu przeciętych tętnic, cios był zbyt słaby.