Choroszcz
Wojnę czuć było w powietrzu. Jeszcze w 1938 roku Niemcy dokonały anschlussu Austrii, a w marcu 1939 roku ostatecznie zajęły Czechosłowację. W szpitalu psychiatrycznym w Choroszczy też wsłuchiwano się w nowiny i panował ruch. 30 sierpnia 1939 roku około 400 chorych umysłowo ze Szpitala św. Jana Bożego w Warszawie zostało przewiezionych do Choroszczy. Szpital św. Jana Bożego powstał w 1630 roku i był pierwszą placówką w kraju leczącą chorych psychicznie. Ten transport wzbudził wśród personelu i chorych sensację. Ci warszawscy chorzy byli jacyś inni – mówili inaczej i mieli wielkomiejskie maniery, a jednocześnie byli chorzy i z jednej strony żyli we własnym świecie, a z drugiej nie mogli być ignorantami na to co działo się w stolicy – niepokój udzielił się również im. Niektórzy z nich od lat przebywali w Janie Bożym, a tu ktoś im funduje wycieczkę na wschód. Jeden z pacjentów Bartłomiej Kopeć po przyjeździe zaczął się awanturować, że chce wracać do Warszawy. Kopeć nie wzbudził sympatii – podkreślał, że jest warszawiakiem. Umieszczono go na Sali obserwacyjnej oddziału zamkniętego. Lekarze chcieli mieć pewność, że nie stanowi zagrożenia dla siebie i innych pacjentów. Wszystko to się działo przypominam, kiedy Niemcy bombardowały Warszawę. Kopecia nikt nie odwiedzał – rodzina daleko a tu wojna nie miał, więc wałówki z domu, a był głodny – posiłki szpitalne były za małe, a więc co robił nocami Kopeć – chodził po szafkach innych pacjentów i wybierał jedzenie – robił to tak szybko, że śpiący personel nie nadążał z interwencją. Rano jakby nigdy nic udawał, że nie wie gdzie zginęła pewnego dnia kiełbasa Nowaka, a była smaczna – wędzona. W końcu przyłapano Kopcia na gorącym uczynku i wtedy pojawiła się nienawiść pacjentów. Kopcia przyłapał sanitariusz Konstanty Gryszewski i odtąd Kopeć unikał sanitariusza jak ognia. Gdy tylko drogi ich się zetknęły, a stykały – Gryszewski wydawał leki każdego wieczora. Nikt nie wie, jak ale stało się Kopeć w jakiś sposób dorwał się do butelki bimbru to go ośmieliło do ubliżania Gryszewskiemu. Był bardzo ordynarny, a nawet pozwolił sobie na obrażanie żony Gryszewskiego, której nie widział na oczy. Gryszewski nie wytrzymał i też mu rzucił wiązkę, bo żonę kochał bardzo.
Nowak pochodził spod białostockich Starosielc nie przelewało mu się w domu. Jego żona była krawcową, a w domu dwoje dzieci, a więc ta kiełbasa stanowiła wielki uszczerbek dla niego, bo nieco dzień żona przywoziła mu wędzonkę.
W końcu pozwolono Kopciowi na spacer w towarzystwie terapeutki, ale terapeutka młoda dziewczyna nie potrafiła zapanować nad Kopciem, który w choroszczańskim sklepie dokonał kradzieży i to zuchwałej, bo okradł cygana i zarówno terapeutka jak i inni pacjenci w obawie przed zemstą cyganów szybko uciekali d szpitala i jeszcze to jego ja warszawiak wam cyganie pokażę. Po powrocie na oddział znów Kopciowi Konstanty wszedł w drogę i jak ten mu powie, że żadnego sanitariusza z prowincji się nie boi i co on mu może powiedzieć. Gryszewski zrobił się czerwony i powiedział, że poskarży się ordynatorowi.
Była wojna. Niemcy byli w granicach naszego kraju, a ten Kapeć bufon warszawski stawia się i nie poczuwa się do solidaryzmu narodowego. W takim czasie ludzie giną częściej, niż gdy jest pokój i wielu przestępcom wiele uchodzi płazem. Kopeć miał wielu wrogów w szpitalu i poza nim, ale gdy go znaleziono z poderżniętym gardłem 12 września to był szok. Wiadomo, że w szpitalach psychiatrycznych pacjenci do posiłków nie używają noży, nawet pasków nie mają – tak, aby żaden z nich się nie powiesił, a więc kto jak i gdzie. Granatowi policjanci z Choroszczy mieli, co innego do roboty – trzeba było bronić ojczyznę, a tu trup Kopcia. W szpitalu huczało. Ludzie, mimo, że go nie lubili nikt po chrześcijańsku nie życzył mu śmierci zwłaszcza takiej i jak to nie bronił się tak po prostu pozwolił sobie poderżnąć gardło.