Chata, którą wieki roztrącą
kałdunów dużo, szynki twojej słynnej przynieś mi i chleba, o którym brat Albert mówił że wyśmienity. A Juliusz o panu Maurycym, Zbigniewie, Kaźmierzu tak pisał: „Spraszał do domu szlachtę okoliczną, Fortunka jego ciągle ciekła dzbanem, Miał nadto proces i sprawę graniczną”. Kogoś ty Marcinie tutaj zaprosił? - Chwilę – rzekł Marcin – nie sądźcie za szybko. * * * Nie mogę w żaden sposób zrozumieć istoty przemijania. Istoty przemijania, wspominania. Czy należy ciągle iść do przodu, zrywać z przeszłością, czy zagłębiać się w dawne dzieje? Marcin, pytanie to zadawał swoim gościom a oni odpowiadali różnie. Większość była za wracaniem do dawnych miejsc mimo że one już inne. One uczą jak my się zmieniamy. Ale czy to jest istota przemijania? Chyba nie. * * * - Marcinie, czuję się jak we wnętrzu jakiejś książki. To trzeba zmienić. Juliusz tymi słowami zwrócił się do Marcina, który właśnie wręczał Jaśkowi kolejne zaproszenia. - Nic tu panie Juliuszu nie można zmienić. Jak autor napisze tak zostaje. Potem wtłacza nas do dyskietki, tam z nas robi magnetyczny zapis a potem drukuje. Rozdaje potem książkę a często komputerowy wydruk różnym osobom. Czytają, komentują, jednym się podoba, drugim nie. I tym sposobem trwamy, i ty też trwasz Juliuszu. Więc nie mów że jesteś we wnętrzu jakiejś książki. Bo to nie jest jakaś książka tylko „Chata, którą wieki roztrącą”. A ta chata to mój dworek Juliuszu, kiedyś go zburzą, czołgami rozjadą, ale przyjdzie czas, że wskrzesi go autor „Chaty” i pożyjemy znów. A teraz napij się wina, rocznik 1809. dobry rocznik, wszakże wtedy się narodziłeś Juliuszu. Wtedy twoje imię było jak pusty dźwięk. A teraz? * * * Tetmajer słysząc te słowa Marcin zaczął (a w głowie jego nie jeden kielich Marcinowego wina swoje robił) głośno swój wiersz deklamować: „I oto pyłem w ten bezmiar patrzymy w górę rzuceni…” Bezmiar rzeczywiście nieogarniony, świadczący o potędze Stwórcy. Przekracza to nasze możliwości. Nawet mówienie o tym. Więc mówić nie będziemy powiemy coś innego. * * * Marcin poczęstował wszystkich swoich gości chlebem, kałdunami, winem i wódką. Zapytaj ich… Jasiek te słowa skierował do Marcina gdyż chciał mu ten wiersz Jarosława Marka Rymkiewicza przeczytać: „Zapytaj o to zmarłych pokąd twój chleb jedzą Zapytaj o to zmarłych oni ci powiedzą Zapytaj o to zmarłych pokąd jeszcze żyją Pokąd w twojej łazience jeszcze oczy myją Pokąd jeszcze gazetę z rąk ci wyrywają Zapytaj o to zmarłych pokąd cię poznają Pokąd z twojej lodówki wódkę ci wyjmują Zapytaj o to zmarłych pokąd cię pojmują Pokąd przy twoim stole jeszcze z tobą siedzą Zapytaj o to zmarłych pokąd jeszcze wiedzą Pokąd jeszcze za ciebie twoje wiersze piszą Zapytaj o to zmarłych pokąd jeszcze słyszą Zapytaj o to zmarłych kiedy przyjdą nocą Zapytaj o to zmarłych ale nie wiesz o co” Ale przecież oni żyjący. To o co ich się pytać? * * * - Co tam panie w polityce? – to Andrzej Kijowski scenarzysta Wesela Wajdy zapytał o to Marcina. A Marcin gazetę czytał i podał ją panu Andrzejowi. - No tak. Trzymają się mocno – tak pan Kijowski skomentował artykuł ze strony pierwszej. * * * „Wypluj strzępy br