TAK JEST LEPIEJ cześć. II
Danka dodała mi sił i energii. Muszę najpierw sama iść do lekarza, sprawdzić diagnozę.
Zaraz, zaraz ..., ale do kogo. Ok., zadzwonię do Basi. Może kogoś poleci. Zna tyle osób.
Gdzie notes ? Jest. Dzwonię do niej:
- Witaj Basiu ! Czy nie przeszkadzam ?
- O Kaśka. Fajnie, że dzwonisz. Nie, nie przeszkadzasz. No co ty ? Cieszę się. Co u ciebie ?
- Dziękuję. Wszystko w porządku. A u ciebie ?
- Oj, dużo by opowiadać. Musisz przyjechać. Zobaczysz jak kwitną twoje kwiaty. No wiesz, te które nam podarowałaś. Jutro przyjeżdżają dzieci na wakacje. U nas spokojnie, tylko Grzesiu trochę choruje.
- No tak, wiem, wiem … . Jego choroba … . A propos chorób, Basiu szukam namiarów na rozsądnego lekarza, chirurga miękkiego lub ….
- A co się stało ? Kto chory ?
- Nie, nikt Basiu. Potrzebuje tylko namiarów. Ktoś ze znajomych mnie prosił. Poleciłabyś kogoś ?
- Hmmm…. Niech pomyślę.
- Basiu, może być onkolog lub internista.
- O! Już wiem, Zakruk jest dobry i fajny. Wiesz który ?
- Nie, nie kojarzę.
- Oj, wiesz na pewno. Zaczekaj zaraz wyślę ci sms z adresem i telefonem do niego. Albo nie, wiesz co zaraz do niego zadzwonię i powiem ci kiedy i gdzie można do Niego przyjść. Na razie się rozłączę, potem oddzwonię.
- Super. Basiu – jeśli to możliwe, to wizyta jest pilna. No to czekam.
- Na razie.
No i czekam. Patrzę na wskazówki zegara ściennego. Zawsze rano pędzą jak oszalałe, a teraz gdy południe wloką się jakby były zmęczone. Basia nigdy nie jest zmęczona, nigdy nie ma złego humoru, chociaż czasami widziałam łzy w jej oczach. Dusza człowiek. Takie całodobowe pogotowie dusz. Szkoda tylko, ze się wyprowadziła tak daleko. Ma teraz piękny dom pod lasem, gdzie z mężem pielęgnują piękny ogród i przyjmują gości, którzy uciekają od miejskiego hałasu na wieś. Tylko odkąd się wyprowadzili i Grześ przeszedł na emeryturę, a Basia na rentę bardzo mi ich brakuje. Żyliby jak w raju. Wolni i w końcu w swoim wymarzonym domu, ale byłoby za dobrze. Więc bach – okazało się, ze Grześ choruje na wstrętną genetyczną chorobę.
O… telefon. Wyrwana z rozmyślań chwytam za słuchawkę:
- Tak ?
-To ja Kasiu. Ubieraj się i wal do Zakruka. Przyjmie cię dzisiaj na oddziale w szpitalu na Kilińskiego. Leć, powiedz, że jesteś ode mnie. No i jak wrócisz to daj mi znać. Pośpiesz się, bo czeka. Pa!
- Dzięki. Lecę. Basiu, skąd wiedziałaś ?
- Czułam. Myj się i ubieraj. Pa!
O rany ! Muszę szybko. Biegnę do łazienki odkręcić wodę do wanny. Niech się leje. A teraz czyta bielizna. Na pewno znowu będzie mnie badał. Żebym tylko nie zapomniała o wynikach badań. Gdzieś je włożyłam. E.. przecież są w torebce. Nawet ich nie wyjęłam. Spokój, spokój … .
Ubrana w świeżą sukienkę, wsiadłam do samochodu i z duszą na ramieniu podjechałam pod drzwi szpitala. Tutaj nie mogę przecież zaparkować. Trzeba poszukać miejsca. Jest przed 14-tą. Parking jeszcze zatłoczony.
Widzę, widzę … ! Jest miejsce obok budki z lodami. Tam zaparkuję. Wysiadam i biegnę w stronę. W pośpiechu dotykam torebki, aby sprawdzić, czy mam portfel. Jest.
Wpadam na korytarz szpitala. Gdzie ten Zakruk – rozglądam się po drzwiach. Nie ma. Zapytam portiera.
- Przepraszam, gdzie mogę znaleźć doktora Zakruka ? – pytam grzecznie.
Portier patrzy na mnie z uśmiechem. Z czego się śmieje ? A może po prostu jest tak miły ?
- Doktora trzeba szukać na oddziale na II piętrze. Proszę zapytać w pokoju pielęgniarek. – odpowiada w szerokim uśmiechu miły portier. Dziękuję i odwracam się w stronę schodów, chcąc jak najszybciej się na nich znaleźć. Czuje jednak jak portier delikatnie chwyta mnie za łokieć. Odwracam się i słyszę przyciszony głos:
- Proszę pani, proszę jechać windą – pokazuje mi miejsce, gdzie jest winda. Grzecznie patrzę w jej stronę. Ruchem rzęs dziękuję portierowi, który nachyla się do mnie i szepta nieśmiało – I proszę w windzie spojrzeć w lustro. Już teraz czuje jak zalewa mnie rumieniec, tylko nie wiem czy to pospiech, czy strach.