Cela zapomnienia

Autor: Kaena
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Gdzie Magowie? Odeszli! Aniołowie? Ich też nie ma! Z prochu pod tym płotem cierpienia powstali by zaraz potem rzucić się w otchłań zapomnienia. Nigdy albo teraz... pokażą wszystkim swą nieobecną dotąd twarz, wykrzywią usta w parszywym uśmiechu... tak banalnym i złowieszczym zarazem. Opary tylko spowiły ziemię, światy pochłania nieprzebyty muł. Poplątane ścieżki na zawsze zasypie siarczysty piach przybyły z dalekich stron.

Nim jeszcze to się stało otarł łzę ze swego policzka ten, któremu zabrano wolność, bo niepodobne by jakakolwiek istota przeżywszy szmat taki mogła poledz w ostatniej chwili, tuż przed...

Drzwi... Stare, wypłowiałe deski, ale jeszcze na tyle solidne by na dobre zabarykadować przejście ze Świata Tam do Świata Tu. A we drzwiach niewielki otwór zastawiony kratami, raptem kilka cienkich belek z obu stron przytwierdzonych do desek. Niewielki promień księżycowego światła wbijał się uparcie przez brudne okienko, jedyny kontakt ze Światem Tam. Wokoło panowała cisza, martwa i przygnębiająca, zdolna uśmiercić wszelkie istnienie.

Trzask łamanych piór odbił się nagle głuchym echem po całym pomieszczeniu i wydostał na korytarz. W pobliżu nie było jednak nikogo kto mógłby to usłyszeć. Pośrodku celi leżał ten, któremu los postanowił pokrzyżować plany, podciąć skrzydła i wtrącić do lochu zapomnienia. Znowu nastała cisza, jedynie drobiny kurzu tańczyły w świetle księżyca... zupełnie jak wolne, niczym nieskalane dusze, które nie zdają sobie sprawy z tego co dzieje się tuż obok nich.

Ciche skrobanie, szelest skrzydeł, potem szloch, który naraz przeszedł w głośny jęk umierającej duszy.... i znów tylko cisza, co i rusz przerywana nieudolnymi próbami ratunku, ucieczki...

Na nic się jednak nie zdawał ten żałosny płacz i szarpanie krat. Palce zesztywniałe z zimna, skrzydła na wpół spuszczone, połamane pióra, szata niegdyś biała, teraz przypominała raczej szary strzęp materiału z trudem utrzymujący się na ciele. Skończyła się zabawa w ideały... trzeba było przyjąć stan obecny i poddać się... ale czy to nie pójście na łatwiznę?

Nie było drogi ucieczki, bowiem na ścianach celi gnieździła się tęsknota za tym co nieosiągalne. To wysysało wszystkie siły z człowieka, którego nogi stawały się jak z ołowiu, skrzydła wolności odmawiały posłuszeństwa.

Leżał więc biernie pośrodku celi nie mogąc się podnieść. W oddali słychać było stado wron skrzeczących beztrosko. On tak jak te ptaki ma skrzydła, a jednak wzbić się w powietrze nie może, bo właśnie powietrza mu zabrakło, tej przestrzeni, którą kiedyś nazywał domem.

1
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Kaena
Użytkownik - Kaena

O sobie samym: Napisz kilka słów o sobie
Ostatnio widziany: 2015-06-01 23:13:03