Buda
Zrobiła się już jesień, mokro było i zimno. Chłopaka nie widziałem już dawno. Smutno mi się jakoś na duszy zrobiło. Nie przychodził już w ogóle, minęły święta i zima, znowu był maj a po chłopaku ani śladu. Siedząc tak w tej budzie myślałem czemu już nie przychodzi. Może już nie byli razem czy kto to wie. Jak już zapomniałem o tej sprawie, chyba to było w lipcu podjechał na stację pociąg do Przemyśla. Z wrażenia aż wyszedłem z kiosku, a baby się dziwnie patrzyły. Rozglądałem się, ale chłopaka nie było nigdzie, może zapomniał albo coś go zatrzymało. Zobaczyłem w oknie wagonu tą dziewczynę! Była ubrana na czarno, jakaś smutna czy upłakana. W ręku trzymała coś chyba list, wyrzuciła go na peron gdy odjeżdżał pociąg. Zabrałem go i jakby ten chłopak przyszedł to bym mu go dał. Jednak chłopak się nie zjawił. List leżał u mnie w szufladzie długo. On nie przychodził, a w pociągu do Przemyśla dziewczyny też nie widziałem w ogóle. Minęły dwa lata, byłem stary i nie miałem siły pracować w tej budzie, zamykałem ją. Trzeba było pozbyć się wszystkiego i wynieś stare graty. Wtedy znalazłem ten list, przypomniałem sobie o tej całej historii i go otworzyłem. Był krótki, a mnie staremu i głupiemu łzy w oczach stanęły. Dziewczyna napisała tak:
„Dlaczego umarłeś? Dlaczego zostawiłeś mnie sama? Złamałeś obietnice! Razem z Tobą odeszłam ja! Widzimy się po drugiej stronie… już niedługo dołączę do Ciebie”
Twoja J.