BRACTWO: zaprzysiężona #5
Odwróciłam się w jego stronę z zamiarem podziękowania i rzucenia szybkiego 'cześć'
– Dzięki za... - ku mojemu zdziwieniu Dante stał tuż za mną, zostawiając oparty motor o stopkę. Miał dziwny wyraz twarzy, coś jak współczucie pomieszane z żalem i smutkiem, doprawione odrobiną goryczy.
– Będę teraz śmiertelnie poważny, Ado! Naprawdę chciałbym abyś spełniła moją prośbę. Jedną jedyną prośbę. - spojrzał mi głęboko w oczy. Chciałam odwrócić głowę, tak jak to zawsze robię, ale coś w jego spojrzeniu nie dawało mi tego zrobić.
– Mama uczyła mnie pomagać innym i wiem, że sama się zgodziłam, ale... boję się. No a co jeśli się nie zgodzę? – uśmiechnęłam się ironicznie, lecz tym razem chłopak nie odwzajemnił gestu.
– Tyle razy prosiłaś mnie o pomoc. Dostarczałem wam informacje, narażałem własne bezpieczeństwo żeby pomóc osobom, których kompletnie nie znam.