Boski umysł rozdział 4
Rozdział IV –
Przypadek czy pech prześladowczy?
Noce
zimne. Ciemno jakby ktoś miałby namalować obraz użyłby tylko czarnej farby. Oto
całe arcydzieło. Na szczęście człowiek pomyślał o pewnych okolicznościach i
wmontował światła w samochodach. Podróż długa i dosyć przebiega w ciszy dlatego
Bernard włączył radio które grało znaną piosenkę z filmu „Titanic”. Wtedy tata powiedział mi że to
jego ulubiona piosenka ponieważ leciała ona gdy przychodziłam na świat. Dosyć
płytkie zagranie. Uśmiechnęłam się lecz tak naprawdę nie lubiłam takich rozmów.
Gadaj o czymkolwiek byle tylko nie nastała niezręczna cisza. Nie chciałam
jednak sprawić w końcu ojcu przykrości.
-
To teraz też będzie moja ulubiona piosenka bo kojarzy mi się z tobą – To bardzo
ucieszyło Bernarda choć muszę przyznać powiedziałam to ponieważ czułam że tak
wypada a nie że tak czuję. Odwzajemnił uśmiech. Niestety nie był on szczery.
Coś go krępowało i mocno siedziało na sumieniu. A z resztą poznałam go dopiero
dzisiaj wiec to można powiedzieć „ nie mój interes” a jednak coś było. Czułam
jak myślami jest gdzieś daleko a mnie tam na pewno nie było.
Światła
oślepiły moje oczy. Krzyknęłam z całych sił widząc co zaraz może się
przytrafić.