Boski umysł rodział 1 i 2
Rozdział I - Proste życie
Oto moja opowieść. Pełna komplikacji. Opowieść taka jak życie. Moje życie. Mam na imię Karolina i za dwa miesiące będę już miała piętnaście lat. Od dwóch lat chodzę to gimnazjum które utraciło wszelki urok w mojej wsi – w Budzieszowicach. Ludzie tam, nie uznają Boga i chyba tylko ja tam jestem wyjątkiem .Nie pije, nie palę, nie wychylam się w niepotrzebnych sytuacjach. Właściwie nie wiem, czemu mama właśnie mnie tu posłała. Mama ma na imię Renata i choć ma dopiero 30 lat już rozwiodła się z moim tatą - Bernardem. Nie widziałam go od kiedy skończyłam 3 lata. Nie mam rodzeństwa i dlatego czuję się bardzo osamotniona. W mojej szkole trudno znaleźć przyjaciół bo przecież krótko-ścięta brunetka z okularami na głowie nie jest niczego warta. Nie mam przyjaciół a moja klasa uważa mnie za nieodwracalny błąd mojej mamy. Moje młodzieżowe życie wyobrażałam sobie trochę inaczej.
Każdy dzień jest taki sam. Wstaje, kupuje chleb i wodę mineralną, robie sobie kanapkę do szkoły i długo przebolewam lekcje w gimnazjum. Mama, kiedy uczę się wprowadza do domu nowych mężczyzn i myśli, że nic o tym nie wiem. Kiedy najczęściej po ośmiu godzinach wracam do sypiącej się rudery gotuje obiad i odrabiam zadanie domowe. Potem idę spać i tak każdego dnia.
Pewnego popołudnia stało się jednak coś zupełnie innego.
Rozdział II –
Wypad na czy za miasto?
W czwartek trzy dziewczyny z klasy – Anka, Agata i Bożena – zaprosiły mnie na zakupy do centrum handlowego. Nie wiedziałam co powiedzieć i przez kolejne dwie lekcje siedziałam jak zamurowana zastanawiając się co im odpowiedzieć. Postanowiłam przełamać pierwsze lody i zgodziłam się. Byłam już znudzona moim dotychczasowym życiem i powiedziałam sobie, że je zmienię na lepsze. Teraz już wiem, że nie był to dobry pomysł.
W sobotę o 10:00 umówiłyśmy się na przystanku autobusowym który śmierdział starą spleśniałą rybą. Uwierzcie, dłużej niż 15 min na tym przystanku byście nie wytrzymali. Dziewczyny spóźniały się a autobus zaraz miał się pojawić. Nie mogę powiedzieć że się nie zawiodłam gdy one się nie pojawiły. Postanowiłam sama wsiąść w autobus i zabawić się bez ich pomocy. Jak zwykle stanęliśmy w korkach lecz tam zorientowałam się że jedziemy w złą stronę. Wsiadłam do złego autobusu! W myślach zastanawiałam się czy dziewczyny to ukartowały czy to ja jestem taka głupia a one na mnie dalej czekają. Jechałam do Puracza- małej miejscowości gdzie mieszkał tata!
-Cóż za zbieg okoliczności – pomyślałam – A może tak los chciał ?
Tata Bernard mieszkał na ul Rynkowej 18. Była to chyba jedyna ulica oprócz mojej którą zapamiętałam. Cóż z moją pamięcią było dość beznadziejnie wiec miałam słabe stopnie w szkole.
Nastało południe gdy zapukałam śmiało do murowanego, eleganckiego domu na rynkowej 18. Pomyślałam że gdy otworzy jakaś kobieta to nie będzie tak źle. Przynajmniej tata jest szczęśliwy. Kobieta nie stanęła przede mną ani tata. Dziecko trochę młodsze otworzyło mi drzwi. To był dla mnie niespodziewany cios poniżej pasa.