Biało-czarne pasy

Autor: Madziuchna
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Nastała kolejna długa cisza. Tak druzgocząco i przeraźliwie długa że straciłem nadzieję nawet na naszą dalszą przyjaźń.

Magda stała w bezruchu wbijając wzrok raz w chodnik, raz we mnie.

Znowu w chodnik... i znowu we mnie...

w końcu rzuciła mi się na szyję, a ja objąłem ją tak mocno jakbym nie widział jej przez rok. Sam nie wiem czemu. Potem podniosła wzrok, popatrzyła mi głęboko w oczy i zadała mi pytanie „a czy ty, dałbyś własnemu bratu szansę na związek?”, potem szeroko się uśmiechnęła i wiedziałem że to dobry znak, więc oboje się roześmieliśmy, a ja odpowiedziałem że „gdybym miał tak przystojnego brata jak ty, to czemu nie?”.

Wtedy się pocałowaliśmy...

Tak ! My się pocałowaliśmy. Nie ja ją, albo ona mnie. Objąłem ją ramieniem bez słowa, kątem oka widząc jak się uśmiecha. Ja sam nie zdarzyłem zauważyć że nadal się uśmiecham z satysfakcją. Nacisnąłem guzik na sygnalizacji świetlnej i czekaliśmy na zielone światło. Gdy owe się zapaliło ruszyliśmy po pasach na drugą stronę, wprost do kawiarni. Po mojej lewej stronie stał łańcuszek aut. Po prawej nikogo nie było. Gdy byliśmy na mniej więcej połowie jezdni zza zakrętu wyjechał samochód. Audi rozpędzone, na oko do 150km/h. Za nim jechały dwa radiowozy na sygnałach, równie szybko.

Zaczęliśmy z Magdą biec ! Ciągnąłem ją za rękę w obawie że gdy ją puszczę stracę ją na zawsze. Tak właśnie czułem...

Wtedy się potknęła, jej ręka wyślizgnęła się z mojego uścisku i nim się obejrzałem Audi przemknęło dosłownie obok mnie a dziewczyna leżała we krwi na środku pasów.

Jeden radiowóz pomknął na uciekinierem drugi zaś zatrzymał się, a jeden z policjantów wybiegł jak oparzony i rzucił się na pomoc mojej przyjaciółce, drugi wezwał karetkę.

Ja byłem już przy niej, trzymając ją mocno za rękę, zalewając się łzami i krzycząc żeby walczyła ! Po kilku minutach przyjechało pogotowie. Gdy lekarze podbiegając kazali mi się odsunąć nie chciałem ich słuchać. Nie mogłem puścić ręki Magdy, zupełnie tak, jakby jej dłoń zrosła się z moją dłonią. Żyła, czułem jej mocny ucisk na moich palcach. Jej oddech był przyspieszony a ciało drżało. Ja, płakałem i błagałem z całych sił żeby nie odchodziła ode mnie. Żeby nie zostawiała mnie samego. Wtedy lekarz oznajmił że mamy nie wiele czasu. Władowali ją na nosze, szybko chociaż bardzo ostrożnie. Gdy dotarliśmy do szpitala byłem cały roztrzęsiony. Wrzeszczałem na lekarzy że mają ją za wszelką cenę ratować ! Tak jakby od tego zależało ich życie. Wyzywałem Boga, dlaczego mi to robi ? Dlatego jej to robi ? Niech mi jej nie zabiera !

Lekarze reanimowali Magdę przez półgodziny, podczas gdy odchodziłem od zmysłów, wyzywając na wszystkich... niestety mimo starań lekarzy Magda, zmarła. Facet, który ją przejechał otrzymał dożywotni wyrok. Oprócz mojej przyjaciółki miał też na koncie trzy morderstwa, a Audi, którym jechał, było świeżo kradzione, prosto z salonu, z jazdy próbnej.

Długo nie mogłem pozbierać się po śmierci, siostry. Trwało to rok, może dwa. Nie dlatego że wyznałem jej miłość i wszystko zdawało się dobrze układać a ja miałem nadzieję na nasza piękną przyszłość, ale już nie jako przyjaciół, lecz dlatego że była dla mnie jak własna siostra. Była moją jedyną bliską mi osobą, bo rodzeństwa nie mam, matka żyje z ojcem w separacji i widuję ją raz w roku za Boże Narodzenie, a jego nigdy nie ma w domu.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Madziuchna
Użytkownik - Madziuchna

O sobie samym: Czytając, stajesz się kimś innym
Ostatnio widziany: 2014-08-06 14:15:27