bajpasy
Kobieta odwróciła się i z daleka - na jakieś pięćdziesiąt metrów - posłała do niego zdziwienie wymieszane okrzykiem.
- Pan idzie za mną!
- Właśnie, że nie idę. Klęczę. Chciałbym iść i szedłem już nawet, ale teraz… Nie! Teraz klęczę na ból nogi. Lewej nogi w stopie klęczę.
- Dlaczego pan mnie śledzi? To jest denerwujące!
- Właśnie mówię, że nie śledzę. Klęczę na …
- Pan już to mówił.
- A…, racja. Tyle, że owo klęczenie miało być jedynie początkiem na dalsze słowa. Skoro jednak pani należy do bractwa owego, co absolutnie odrzuca powtórne mówienie słów raz wypowiedzianych, nie powiem nic, ponad że nie śledziłem, a szedłem w tą samą stronę co pani. W lewo, lewo i lewo.
- A gdybym skręciła w prawo?
- Byłoby po mnie i po nas i po przyszłości. Nie byłoby szans.
- Pan chce powiedzieć, że kierowało mną przeznaczenie. Muszę pana zmartwić. „To” nie było przeznaczenie. W lewym bucie obcas mi się złamał. Zatem jeżeli chce się pan doszukiwać przeznaczenia w lewoskrętach, proszę wziąć pod uwagę, że ten oto but jest panu przeznaczony. Zresztą mogę go panu zostawić.
Co powiedziawszy, kobieta natychmiast z nogi obcas przymocowany z butem za kleju sposobem zdjęła.
- Proszę, jest pański.
Popatrzył zdziwionym okiem na wpół przytomny ze strachu niedopasowanego. „Czyżbym z butem zjednoczył swoje lewoskręty? Zrozumienie w kierunku na buta obcas przełożył?”
- Proszę mnie nie odrzucać – rzekł za serca podskokiem – proszę but napiąć na szybką decyzję szewskiego utrzymania dzieci i spotkać się ze mną jeszcze.
- Niestety miły Panie. Jestem żoną i matką. Pan wybaczy, ale słowo „zdrada” jest dla mnie pojęciem równie nieakceptowanym, co „emocjonalność”. Mam nadzieję, że pan zrozumie. Jestem chora na serce i nie mogę się denerwować. Emocje w moim przypadku równe są szpitalowi.