azproszenie2
Na scenê ¶wiata wkroczy³ teraz Dorêczyciel z jeszcze dziwniejszym typem. Stanêli przed go¶ciem zaproszonym na ¶wiêto. Dorêczyciel pu¶ci³ oczko do Miriam?, stara³ siê jednak bardzo, by zachowaæ powagê i wielko¶æ chwili, ta chwila bowiem zaprawdê wielk± by³a. Odezwa³ siê do niej nieznany wcze¶niej typ. Ubrany by³ w bardzo elegancki gajerek, twarz niestety mia³ niewyra¼n± i szar±, jakby zamazan±, na piersi ogromny order oznajmuj±cy wszem i wobec, ¿e oto on, a nie nikt inny jest prezydentem. Zagrzmia³ niczym tr±by archanielskie.
-Drodzy przyjaciele, a zw³aszcza ty, droga Miriam, zebrali¶my siê tutaj, by ukoñczyæ jak¿e wa¿ny ka¿demu obywatelowi proces przystosowawczy. Oto bowiem, znana ju¿ nam wszystkim Miriam mia³a wielki zaszczyt byæ wyró¿nion± wielkim darem poznania siebie. Poznania g³êbokiego - jego g³os rozbrzmiewa³ jak g³os ksiêdza z ambony - Poznania wielkiego, bo prawdziwego. Ka¿da ta postaæ, która go¶ci³a u ciebie, by³a tob±, innym rodzajem osobowo¶ci. Niektóre z nich by³y niezno¶ne, inne przemi³e. Musia³a¶ jednak nauczyæ siê ¿yæ z ka¿d± z nich i uda³o ci siê. Mo¿emy pogratulowaæ, zaakceptowa³a¶ bowiem siebie. Wiesz, ¿e mo¿esz na siebie wp³ywaæ, kontrolowaæ siê i doskonaliæ. Przeto og³aszam wszystkim, a tobie w szczególno¶ci - Dorêczyciel wybuch³ kumulowanym dot±d ¶miechem, zaraz siê jednak uspokoi³, skarcony niczym ma³e dziecko wzrokiem prezydenta. – Tak wiêc ja, twój kochany pan prezydent, orzekam, ¿e powiod³o ci siê ¿ycie z sam± sob±. Dziêki temu, ¿yj±c w pe³nej harmonii wewnêtrznej, mo¿esz podj±æ wysi³ek akceptacji innych. W nagrodê za doskona³e wyniki w uczeniu siê siebie udzielam ci ja, twój prezydent, ³aski uczestnictwa w ¿yciu spo³ecznym, ma³o tego, mo¿esz byæ nawet u¿yteczna, nie zapominaj o tym.
I tyle, wszystko zniknê³o, tyle tego. Znowu by³ dzieñ, znowu pada³ deszcz. Wszystko skoñczy³o siê tak nagle, jak koñczy siê przerwany sen. Wesz³a do domu. Co za radosne zaskoczenie ogarnê³o jej serce. Zobaczy³a Mamusiê obieraj±c± ziemniaki. Z pokoiku dobiega³ odg³os telewizora. Wbieg³a szybko, zobaczy³a braciaka, wesz³a te¿ jej siostra. Wszyscy patrzyli na ni± jak na pierdolniêt±, ale tylko przez chwilê, w ich domu bowiem normalne by³o, ¿e czasem kto¶ siê zachowywa³ jak zjeb.
-Mama, chyba mi kto¶ przeprasowa³ mózg.
-No, chyba tak, a cycki to na pewno.
I tyle, i koniec, i finito, i cze¶æ, i do widzenia z pañstwem, co nie? Fajnie mi?