Avril Folle. Część I.

Autor: Pinkie
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Przedstawiam Wam początek jednej z przygód Avril Folle, mojej ulubionej bohaterki, do której lubię wracać, a która zamieszkuje blogi serwisu Onet.pl . 

Cytaty pochodzą z piosenek Greenday - "21 guns" oraz Aerosmith - "Fallen angels".

Jest to część pierwsza, którą już kiedyś publikowałam. Zobaczę, jaki odzew będzie tutaj ;)

 

 

Czy wiesz, co jest warte walki, kiedy nie jest warte umierania?

Czy to odbiera ci dech i czujesz, że się dusisz?

Czy ból przewyższa dumę i szukasz miejsca by się ukryć?

Czy ktoś złamał ci serce?

Jesteś w ruinie.

 

W swoim krótkim, siedemnastoletnim życiu poznałam już cholernie wielu nieludzi. Czy też Dzieci Nocy, jak kto woli. Ludzi z kolei nie znam niemal żadnych, tyle co stare kontakty w Maine. A szkoda, bo „Przyziemni” potrafią być strasznie fascynujący.

Widzicie… Oni o nas wiedzą. Najczęściej sądzą, że jesteśmy tylko wymysłem ich umysłu, że nie stanowimy niczego, poza postaciami bajek i powieści. Ale my, kurwa, jesteśmy, i niektórzy sprawę sobie z tego zdają. Choćbyśmy nie wiem jak starali się ukryć, zawsze ktoś pozna naszą tajemnicę. Inaczej – rozpowszechni. Wiedza, że istniejemy, została ludziom dana przez Matkę Ziemię, by mogli się bronić, ale zazwyczaj zanika gdzieś w okolicach czwartego roku życia, bo czas ten upływa Przyziemnym bez niebezpieczeństw z naszej strony(bo jaki potwór chciałby zabić dziecko?) i postanawiają wyrzucić „niepotrzebne” umiejętności. Oczywiście, ich poczucie bezpieczeństwa to tylko nieświadomość faktu naszego istnienia.

Chyba coś naplątałam w moim wywodzie, ale tak to wygląda – my o nich wiemy, oni o nas też, tylko wmawiają sobie, że nie istniejemy. Ten przydługawy tekst to wstęp do mojej historii, która zaczyna się w Szkole dla Dzieci Nocy, a kończy… Najlepiej, żeby się nie kończyła. Jeszcze ginąć nie chcę.

 

Był drugi kwietnia. Pamiętam to dokładnie, bo dzień wcześniej miałam urodziny, a tych nie umiem zapomnieć. Potrafię dokładnie wyrecytować co działo się w Prima Aprilis każdego roku po 1997, kiedy skończyłam dwa lata i mniej więcej zaczęłam rozumieć, o co chodzi w tym dniu. Większość była zajebista, ale ja nie o tym.

Rok w rok, trzydziestego kwietnia udawałam się do Maine, gdzie przez trzy dni urzędowałam sama w domu, w którym rodzina Folle mieszkała od pokoleń. Tu urodziły się wszystkie kobiety mojego rodu. Potomków męskich u nas nigdy nie zaobserwowano, i dlatego ród Folle’ów był taki …niesamowity. Jak wiadomo, największą moc magiczną mają kobiety. U nas pogłębiała się ona przez związki małżeńskie jedynie z wielkimi magami i – dodatkowo – jedną potomkinię na pokolenie. Choćbyśmy nie wiem, jak się starali, więcej dzieciaków nie uda nam się naprodukować. Moc matki i ojca o takiej sile, jaka drzemała w Folle’ównach potęgowała się z pokolenia na pokolenie, aż dotarła do mnie i wywołała, no, cóż… Niemałe zamieszanie.

My, czarownice, nie miewamy królowych. Mamy ustalone prawo, które traktuje o moralności każdej z nas, a ta, która nie chce mu podlegać, nie musi go podpisywać. Wówczas skazuje się jednak na wygnanie i nie ma prawa przekroczyć granic Mouvant Ville, Miasta w Ruchu, nazwanego tak, bo przemieszcza się po całym świecie, nigdzie nie zatrzymując na dłużej niż dwa dni. Mouvant Ville to stolica wszelkiej magii. Co pewien okres czasu, który dla każdej z nas jest indywidualny, musimy do niej zajrzeć. Gdybyśmy tego nie robiły, mogłybyśmy oszaleć z nadmiaru mocy. Im bliżej tego jest dana czarownica, tym częściej musi bywać w Mieście. Ja bywam tam co 3 tygodnie. Ponoć jedyną osobą, która ma się tam stawiać częściej, będzie moja córka.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Pinkie
Użytkownik - Pinkie

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2012-08-17 15:50:17