Arnold
Czy takie było przeznaczenie Arnolda? Zostać Artystą?
Znany poeta pisał o końskiej źrenicy, że załamało się w niej światło. Ileż razy w oczach Arnolda załamało się światło? A wszystko przez jego zamiłowanie do lasu i samotności.
Ale wróćmy do szpitala.
Arnold malował kolejny męski zadek, wypięty, coraz większy, coraz bardziej soczysty, jak przejrzały owoc, rozdęty żółcią, fioletami i karminem, potworny, śmiejący się w oczy, okrutnie.
… Ale, widać los wyznaczył Arnoldowi kres. Bo jak wytłumaczyć to, że umarł? A stało się to któregoś dnia, i nie było to żadne święto. Właśnie ukończył, zdążył namalować ostatni, ogromny zadek. Z początku nikt nie zauważył, że Arnold nie żyje. Leżał cicho, jak zawsze, i trochę w kucki. Wreszcie ktoś zajrzał do pokoju. Sanitariuszowi nie spodobała się noga Arnolda, trochę zwisająca z łóżka, z odsłoniętą łydką. Uderzył w nią z wprawą i zezłościł się, że nie zareagowała. Tak Arnold obwieścił światu, że umarł.
Na próżno teraz zadawać sobie pytanie, jaki wpływ miała nicość na poczęcie Arnolda? Musiało coś źle pójść w boskim Planie Stworzenia, bo przecież Arnold umarł, i nic z tego nie wynikło. Koń wciąż przychodzi do wodopoju, i słońce rzuca refleksy światła na jego skórę. Jest tak samo cicho, gdy pije wodę.
------