Anna
Teraz gdy nurzam się
W jaśminu powłoce
Złote zorze w oczach Twych
iskrzą
Wiedział że to nie ma większego sensu, że nic nie odwróci biegu wydarzeń. Nie wiedział dlaczego napisał tych parę słów, jednak czuł że sytuacja w której się znalazł była wystarczająco nierealna. Dziesięć lat temu kiedy po raz pierwszy usłyszał tę pechową, przeklętą wiadomość był zwykłym, klepiącym słodką biedę studentem. Sam nie wiedział kiedy i dlaczego zaczął pisać te wiersze, lecz ogień w głowie nie pozwalał mu przestać. Pisał przez całe studia, uzbierałoby się tego nawet i na całkiem obszerny tomik. Odkąd jednak zaczął po studiach pracować w korporacji, ogień znikł, zamienił się w szary dym egzystencji. Ogień znikł, Anna znikła, znikło jego życie. Teraz ujrzał to jakby wyraźniej.
Kraków, Listopad 2005
Samochód pędził 110 km/h. Droga do domu zawsze zajmowała im trochę ponad godzinę. Chciał jednak dojechać do domu jak najszybciej. Trasa tego dnia dłużyła się jednak niewiarygodnie. W fotelu pasażera Anna przeglądała komórkę.
-Wiesz co, przesłuchiwałam dziś Twoją pocztę głosową! Po prostu musisz coś odsłuchać!
- Nie skasowałaś? A co tam jest takiego? Dlaczego w ogóle przesłuchujesz moje wiadomości?
- Nie ważne, na początku myslałam że to może jakieś nagranie marketingowe, reklama, ale nie dało mi spokoju i puściłam jeszcze raz, a potem znowu i znowu. Kto mógł być na tyle pokręcony żeby przesłać taką dziwną rzecz?
- Wiesz co, oddaj mi tą komórkę! Gniewosz prowadząc jedną ręką, drugą zaczął przeglądać zawartość urządzenia. Nie minął ułamek sekundy, gdy z naprzeciwka wyskoczył cięzki transportowy Van i zdawał się wciąż przyspieszać wyprzedzając na trzeciego. Gniewosz upuścił komórkę i odruchowo odbil w stronę pobocza. Ciężarówka przemknęła centymetry od maski ich samochodu. Szczęśliwie pobocze w tym miejscu było szerokie więc skończyło się tylko na krzyku obojga. Po chwili konsternacji odzyskali na tyle spokoju aby usłyszeć coś jeszcze. Komórka odtwarzała Wiadomość: ... „Badz na szczycie Kamczencongi, za dziesiec lat od dzisiejszej daty, przybadz sam”.
- To chyba musi być jakiś chory żart. Wiesz co? Nie chce mi się tego słuchać. Podniósł komórkę, „naciśnij jeden aby skasować”, przesunął palec na okresloną pozycję, jednak nie zdążył dotknąć ekranu. Jedyny dzwięk który usłyszał chwilę później wydał mu się kakofonią miażdżonego z tyłu metalu. Obraz spowolnił na chwilę, na tyle jednak długą aby ujrzeć bezwładne ciało Anny szybujące przez przednią szybę. Później nastąpiła już tylko czerń i cisza.
Sikkim
W pokoju rozległo się pukanie. Gniewosz instynktownie odłożył komórkę.
– Proszę! Do pokoju weszła kobieta, około trzydziestki, nie wyglądała na miejscową. Była raczej gościem z sąsiedniego pokoju.
– Cześć – zagadnęła po angielsku – masz może świeczki, bo właśnie padł prąd i nie będzie podobno w całym Yuksam do rana? Gniewosz skinął głową, po czym wręczył kobiecie dwie sztuki.
– Skąd jesteś? – zapytała dziewczyna
– Z Polski – A ty? - odparł
- Natasha z Kanady - miło cię poznać. Gniewosz przyjrzał się jej uważniej, pod pierwszymi zmarszczkami kryły się piękne niebieskie oczy, na które czasami zachodziły luźno opadające blond włosy.
- Podróżujesz samotnie?
- Tym razem tak się ułożyło, a ty jak tu dotarłaś?
- W przewodniku pisało że to miejsce z którego ludzie udają się w wysokie góry, więc pomyslałam że to lepsze niż te duszne hinduskie płaskowyże.